Kłopoty z łącznością komórkową, źle działająca nawigacja GPS i kaloryfery "kopiące” prądem. To wszystko może nas czekać już niedzielę. Powód? Chmura naładowanych cząstek, która leci ze Słońca w stronę Ziemi.
– W wyniku tej aktywności pod powierzchnią Słońca (fotosferą, która wysyła na Ziemię promieniowanie świetlne) tworzą się pola magnetyczne – tłumaczy prof. Krzysztof Murawski z Zakładu Astrofizyki i Teorii Grawitacji lubelskiego UMCS. – Wytwarza się bardzo dużo energii, która w formie plazmy jest wysyłana w przestrzeń planetarną. I leci m.in. w stronę Ziemi.
Plazma to materia przypominająca gaz, składająca się m.in. z cząstek naładowanych elektrycznie. Możemy ją znaleźć choćby w świetlówkach czy jarzeniówkach.
Ta masa, lecąca ze Słońca w kierunku Ziemi, nie "uderza” w naszą planetę. Ale niesie ze sobą pole magnetyczne, które ma duży wpływ na to, co się u nas dzieje. To tzw. burza słoneczna.
– Najlepiej widoczne na północnym biegunie – zaznacza prof. Murawski. – Choć czasem zorze docierają w dalsze rejony. Np. teraz, prawdopodobnie w wyniku jednej z poprzednich burz słonecznych, mogę je obserwować mieszkańcy Skandynawii. Niewykluczone, że w niedzielę zorzę zobaczymy także my.
Wybuch na słońcu. Wizualizacje NASA
Na dzisiejszych fotografiach Słońca widać dwie ciemne plamy, które mogą przynieść kolejne burze słoneczne.
– Po wybuchu na Słońcu plazma dociera do Ziemi w ciągu dwóch dni – mówi lubelski naukowiec. – Możemy się więc jej spodziewać w niedzielę.
Efekty może odczuć każdy z nas.
– Zakłócenia w działaniu urządzeń telekomunikacyjnych, telefonów komórkowych, odbiorników radiowych, urządzeń GPS. Tego możemy się spodziewać – wylicza prof. Murawski. Ale nie tylko. – Taka burza może wywołać także prądy elektryczne w kaloryferach czy rurach wodociągowych. Wtedy lepiej ich nie dotykać, bo może nas "kopnąć”.