
Paweł Surowiec zmarł w Egipcie. Szpital nie chce wydać jego ciała, bo żąda od rodziny pieniędzy. Ubezpieczyciel nie chce zapłacić za leczenie. Żeby ciało wróciło do kraju, potrzeba 100 tys. złotych.

Placówka żąda aż 90 tysięcy złotych za leczenie i 15 tysięcy za sprowadzenie do Polski ciała. - Nie mam takich pieniędzy - rozkłada ręce Agnieszka.
Kosztów leczenia nie chce pokryć ubezpieczyciel, z którym małżeństwo podpisało umowę przed wyjazdem. Firma tłumaczy, że pakiet nie obejmuje leczenia chorób przewlekłych. A tak traktuje wylew, bo Paweł 10 lat temu chorował na serce. Biuro podróży, które zorganizowało wyjazd, również odmawia pomocy. Przyjaciele i rodzina zbierają pieniądze na wykupienie ciała.
Wiele osób przywozi z Egiptu piękne wspomnienia - mówi Agnieszka Surowiec. - Ja przywiozłam tylko ból i cierpienie.
To miały być piękne wakacje. Tygodniowy wypoczynek w luksusowym hotelu. Dzień przed powrotem do Polski Agnieszka i Paweł poszli na basen. Nagle mężczyzna wyszedł z wody.
- Powiedział, że nie może zgiąć ręki - wspomina Agnieszka Surowiec. - Usiadł na leżaku i zaczęła mu drętwieć noga. Już wiedziałam, że to wylew.
Zaczęła szukać pomocy. Błagała pracowników hotelu, aby wezwali ambulans. Ci jednak powiedzieli, że o tym musi zadecydować hotelowy doktor. - Czekaliśmy na lekarza pół godziny - mówi pani Agnieszka. - Na początku Paweł był świadomy, ale paraliż postępował. Gdy lekarz dojechał na miejsce, mąż był już nieprzytomny.
Egipcjanin zdecydował, że trzeba wezwać pogotowie. Znów czekali pół godziny. Przyjechał zwykły ambulans, a nie karetka reanimacyjna. Kiedy dotarli do szpitala okazało się, że nie ma tam specjalnej aparatury i trzeba było jechać do następnego. Z każdą minutą stan Pawła pogarszał się. W końcu podłączono go do respiratora.
Agnieszka przez cały czas kontaktowała się z firmą ubezpieczeniową, której zadaniem było zająć się formalnościami w szpitalu. I zaczęły się problemy.
- Powiedzieli, że nie pokryją kosztów leczenia, ponieważ mąż 10 lat temu przeszedł operację serca, a ubezpieczenie, które wykupiliśmy, nie obejmuje przewlekłych chorób - mówi Agnieszka Surowiec.
Szpital zażądał od niej pieniędzy. Rodzina i znajomi natychmiast założyli konto i razem z białostockim Caritasem rozpoczęli zbiórkę. Chcieli wynająć samolot medyczny, który przetransportowałby chorego do Polski. Ale Paweł zmarł po tygodniu.
- Powiedzieli, że nie wydadzą mi ciała, dopóki nie pokryję kosztów leczenia - załamuje ręce zrozpaczona Agnieszka. - Teraz to będzie około 90 tysięcy złotych za sam szpital, a sprowadzenie ciała do Polski to kolejne 15. Nie mam takich pieniędzy.
Nie chce jej pomóc ani biuro podróży, ani firma ubezpieczeniowa. - Nie będę rozmawiał na ten temat - mówi nam Marian Polak, wiceprezes biura podróży Viva Club.
- Nasza firma nie odpowiada za szkody będące następstwem chorób przewlekłych - dodaje Renata Gwoździewicz-Pęcherzewska, dyrektorka marketingu Towarzystwa Ubezpieczeniowego Europa. - Była możliwość rozszerzenia zakresu ubezpieczenia o następstwa chorób przewlekłych za opłatą dodatkowej składki.
Agnieszka twierdzi jednak, że szczegółowy regulamin ubezpieczenia dostała dopiero na lotnisku. W umowie, którą podpisywał jej mąż, były jedynie podstawowe informacje.
źródło: Kurier Poranny - Paweł Surowiec zmarł w Egipcie. Szpital nie wyda ciała zanim nie dostanie 100 tys. złotych.