Afera korupcyjna w Kraśniku. Od pięciu lat prezes i jej zastępca w sieci sklepów PSS "Społem” przyjmowały łapówki od hurtowników. Policja zatrzymała też specjalistę ds. marketingu. Grozi im do ośmiu lat więzienia.
– Kierownictwo sklepu przyjmowało od hurtowników z całej Polski towary, które im nie schodziły i zalegały w magazynach. Nieważne, czy było na nie zapotrzebowanie, czy nie – mówi Janusz Majewski, rzecznik kraśnickiej policji.
Według policji, właściciele hurtowni kontaktowali się z szefostwem kraśnickiej PSS, wręczali łapówkę i w zamian mieli pewność, że ich towar zostanie przyjęty. W tym samym czasie innym hurtownikom odmawiano.
W zamian za przychylność, handlowcy przyjmowali m.in. sprzęt RTV, AGD, meble i wycieczki zagraniczne. Zdaniem policji, o procederze nie wiedzieli pracownicy poszczególnych sklepów.
– Byli zaskakiwani tym, że przychodził towar, którego nie zamawiali. Ale za każdym razem, kiedy dzwonili z tą sprawą do swoich przełożonych, słyszeli, że mają to przyjąć – opowiada Majewski.
Policjanci pracowali nad tą sprawą od dłuższego czasu. Nie chcą zdradzić, jak wpadli na jej trop. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że któraś z osób prawdopodobnie pochwaliła się tym wśród znajomych. We wtorek mundurowi zatrzymali trzy kobiety.
– Usłyszały już zarzut działalności na szkodę spółki, za co grozi od pół roku do pięciu lat więzienia oraz przyjmowania korzyści majątkowej, za co z kolei grozi do ośmiu lat pozbawiania wolności – tłumaczy Majewski.
W trakcie przeszukania mieszkań zatrzymanych policjanci znaleźli przedmioty pochodzące z łapówek wartości ponad 30 tys. zł.
Co na to oskarżona? – Nie udzielam żadnych informacji, bo sprawa nie jest zakończona – ucina Danuta G., do której wczoraj zadzwoniliśmy. Kobieta normalnie pracowała w firmie, jak gdyby nic się nie stało. Wyszła na wolność po wpłaceniu 7 tys. zł poręczenia.
Oprócz niej, prokuratura postawiła też zarzuty zastępcy prezesa Annie Sz., która przyznała się do wzięcia łapówek na sumę 5 tys. zł (wyszła po wpłaceniu 4 tys. zł kaucji) oraz specjalistce ds. marketingu Monice M.
– Kobieta przyznała się, że przyjęła blender wartości 860 zł i chce się dobrowolnie poddać karze – informuje Syk-Jankowska.