Konstrukcja zabezpieczająca odkryte kilka lat temu średniowieczne piece do wypalania cegieł nie jest kompletna. Zniknęła blacha przykrywająca całość zabezpieczenia. Nasz Czytelnik obawia się, że może to stwarzać zagrożenie dla ludzi wypoczywających nad zalewem
Dwa średniowieczne piece do wypalania cegieł odkryto w 2007 roku podczas budowy parkingu przy zalewie, we wsi Suchynia, która dziś jest częścią Kraśnika. Najpierw odkopano jeden piec – dwukomorowy, wybudowany z głazów narzutowych i cegły. Rozpoczęły się prace archeologiczne, podczas których badacze odsłonili zarys drugiego pieca.
– Jeden z pieców jest lepiej zachowany. Oba pochodzą z późnego średniowiecza, z XV wieku – mówi Ewa Banasiewicz-Szykuła z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie. – Kolega z Muzeum Regionalnego w Kraśniku, nieżyjący już Zbigniew Wichrowski, doszukał się analogii na terenie dzisiejszych Niemiec. Druga informacja dotycząca takich pieców pochodziła z Pomorza; chodzi o dawny teren Prus Wschodnich. Tej informacji w rękopisach doszukał się jeden z regionalistów. Mamy do czynienia ze znakomitym sposobem produkcji cegieł jak na XV wiek.
– Przez lata miejsce wykopalisk było zabezpieczone drewnianą konstrukcją z pokryciem blaszanym – opisuje w liście do redakcji Witold Pętlicki, mieszkaniec Kraśnika. – Jednak kilka miesięcy temu blacha zniknęła. Kilkumetrowy dół jest niczym niezabezpieczony. Kilka dni temu pojawiła się karteczka ostrzegawcza.
Nasz Czytelnik obawia się, że wykop może stwarzać zagrożenie dla ludzi, ponieważ jeden z pieców, który zachował się na poziomie przyziemia, jest głęboki na dwa metry.
Łukasz Wyka, kierownik Wydziału Inwestycji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Kraśniku wyjaśnia, że blachy nie ściągnięto bez powodu. – Drewniane belki tworzące konstrukcję były już nieco spróchniałe. Stwarzało to zagrożenie, że ta drewniana konstrukcja, na której blacha się opierała, w pewnym momencie runie – opisuje Wyka.
Przyznaje też, że gdyby ktoś chciał tam teraz wejść, to może sobie zrobić krzywdę. – Nie bagatelizujemy tej sytuacji – zapewnia Wyka.
– Jeśli konstrukcja drewniana jest uszkodzona, to ją naprawimy. Całość przykryjemy blachą do końca lipca – zapewnia Kazimierz Choma, prezes Kraśnickiego Przedsiębiorstwa Mieszkaniowego, które od ubiegłego roku zarządza zalewem.
Urzędnicy chcą odpowiednio zabezpieczyć to miejsce tak, aby zachowane wykopaliska mogli oglądać mieszkańcy i turyści. Na razie na drodze stanęły finanse. – Dokumentacja jest już zrobiona – mówi Wyka. – Na miejsce przyjeżdżał też archeolog. Na razie jednak z powodu braku pieniędzy tych prac nie możemy kontynuować.
Miasto chce zabezpieczyć wykopaliska jeszcze w tym roku – planuje ustawić konstrukcję przykrytą dachem.