Odnaleziono mężczyznę, poszukiwanego w związku z zabójstwem przy ul. Gęsiej w Lublinie. Strażacy wyciągnęli go z płonącego samochodu. Nie jest pewne, czy 47-latek chciał popełnić samobójstwo czy zaprószył ogień
Do pożaru doszło w środę po godz. 9:00, przy ul. Lubelskiej w Kraśniku. Przechodnie zauważyli dym, wydobywający się z zaparkowanego samochodu. Wezwano strażaków, którzy wyciągnęli z płonącego volvo nieprzytomnego mężczyznę. Leżał w bagażniku samochodu. Po reanimacji odzyskał przytomność. Później przetransportowano go śmigłowcem do szpitala.
– Zaraz po odzyskaniu przytomności mężczyzna potwierdził swoją tożsamość. Okazało się, że to 47-latek, poszukiwany w związku z zabójstwem przy ul. Gęsiej w Lublinie – wyjaśnia nadkom. Renata Laszczka – Rusek, rzecznik lubelskiej policji. – Biegły wyjaśni dokładne przyczyny pożaru.
47-letni Piotr R. był poszukiwany w związku z zabójstwem, do którego doszło we wtorek rano przy ul. Gęsiej w Lublinie. Zginęła wówczas 41-letnia kobieta. Piotr R. to jej mąż. Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, oboje od ok. trzech lat byli w separacji. Kobieta mieszkała z nowym partnerem. Małżonek nie mógł jednak pogodzić się z rozstaniem.
Z dotychczasowych ustaleń śledczych wynika, że we wtorek rano czekał na żonę na parkingu, przed blokiem w którym mieszkała. Przed godz. 6 rano 41-latka wyszła do pracy. Zaczęła czyścić szyby w swoim aucie, kiedy zauważyła Piotra R. Siedział w zaparkowanym obok samochodzie.
Z relacji świadka wynika, że kobieta rzuciła się do ucieczki. Mężczyzna pobiegł za nią. Był uzbrojony w jakieś narzędzie, prawdopodobnie klucz do kół. 41-latka próbowała schronić się na klatce schodowej. Nie zdążyła jednak zamknąć drzwi. Napastnik dopadł ją przy wejściu i zadał kilka ciosów w głowę.
– Wstępne wyniki sekcji zwłok wskazują, że do śmierci kobiety doszło właśnie przez rozległe obrażenia głowy – dodaje Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Po zaatakowaniu kobiety mężczyzna pobiegł do swojego samochodu i uciekł, taranując pobliskie ogrodzenie. Według śledczych, wszystko rozegrało się na tyle szybko, że świadek zdarzenia nie był w stanie powstrzymać napastnika. Wezwał karetkę pogotowia. Niestety, ratownicy mogli już tylko stwierdzić zgon kobiety.