Sąd Najwyższy przyjął skargę kasacyjną Winicjusza Natoniewskiego, który domaga się od polskich sądów przyjęcia sprawy przeciwko państwu niemieckiemu.
Pacyfikacja wsi miała być karą za pomoc, jakiej udzielili jej mieszkańcy partyzantom. Niemcy plądrowali i palili domy. Jak tylko ktoś im się nie spodobał, rozstrzeliwali na miejscu.
Cudem przeżył 6-letni wówczas Natoniewski. Hitlerowcy nie zauważyli ukrytego w domu dziecka, kiedy wypędzali z mieszkania jego rodzinę. Chwilę później podłożyli ogień. Matce udało się wyciągnąć chłopca z kryjówki. Ale obrażenia na skutek pożaru okazały się bardzo poważne.
Po wojnie Natoniewski przeprowadził się do wsi Lublewo pod Wejherowem. Do dziś nosi ślady po poparzeniach niemal na całym ciele, w tym na twarzy. Pan Winicjusz ma też sparaliżowane dłonie.
Swój pierwszy pozew przeciwko państwu niemieckiemu złożył w Gdańsku pod koniec 2007 roku. Jednak kolejne sądy odrzucały jego żądania, powołując się na immunitet chroniący państwo.
Teraz sędziowie Sądu Najwyższego będą musieli rozstrzygnąć, czy polski wymiar sprawiedliwości może rozpatrywać sprawy przeciwko innemu państwu.