Kilkudziesięciu handlujących na miejskim targowisku w Kraśniku protestowało przeciwko wyborowi inkasenta i pomysłom jednego z radnych
Najpierw oprotestowali skutecznie wybór nowego inkasenta upoważnionego do pobierania od nich opłat. 26 czerwca Rada Miasta zaakceptowała na to stanowisko Krzysztofa Dysia. Z tym wyborem nie zgodzili się handlowcy.
- To jest konflikt interesów, bo jego żona wraz z rodziną mają kilka stoisk na targowisku. Jak to ma wyglądać jeżeli osoba bezpośrednio związana z handlem będzie pobierała opłaty od handlujących. Chcemy, żeby nowym inkasentem była osoba zupełnie nie związana z targowiskiem i osobami tam sprzedającymi - mówi w imieniu protestujących Piotr Bochen.
Miasto zapowiedziało ponowne przeprowadzenie procedury naboru na stanowisko inkasenta.
We wtorek zaś handlujący udali się na spotkanie z władzami miasta odnośnie niedzielnego handlu. A chodzi o pomysł radnego Mariana Tracza z PiS. Zaproponował on, żeby ograniczyć handel na miejskim targowisku w niektóre niedziele i święta. Spotkało się to z oburzeniem i protestami ze strony handlujących na Balladyny. Zwłaszcza, że radny zapomniał zupełnie o dużych sklepach i supermarketach.
- Niech zamkną też supermarkety, to wszyscy mielibyśmy wolne. My w sobotę i niedzielę mamy najlepszy utarg; z czegoś trzeba wyżywić rodzinę - mówi pani Halina sprzedająca ubrania dziecięce.
- Magistrat nie będzie podejmował w tej sprawie żadnych działań, ponieważ są to kompetencje Rady Miasta i tylko ona może dziś ustalać godziny i dni otwarcia targowisk. Kwestię handlu w niedziele i inne dni świąteczne powinien uregulować tak czy inaczej parlament. Rozstrzyganie takich spraw przez samorządy wywołuje niepotrzebne lokalne konflikty - podkreśla Daniel Niedziałek, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Kraśnik.
Sprawą na pewno po wakacjach zajmie się Komisja Gospodarki Komunalnej Rady Miasta.