W sobotę, w bazie Giro w Afganistanie, pożegnano plutonowego Marcina Porębę, którego zabiła mina-pułapka. Pogrzeb w środę w Szczecynie pod Kraśnikiem.
Marcin pochodził ze Szczecyna w gminie Gościeradów (pow. kraśnicki). Najbliższa rodzina i sąsiedzi są w szoku. Wczoraj cały dzień ludzie modlili się za duszę zmarłego w kościele parafialnym w jego rodzinnej miejscowości.
– Był doświadczonym żołnierzem, nie po raz pierwszy na wojnie. Siedem lat temu był z pierwszym rzutem w Iraku – mówi Eugeniusz Poręba, ojciec Marcina. – Chłop taką tragedię jakoś zniesie, ale żona nie może w to uwierzyć – mówi i dodaje: – Gdzieś w głowie zawsze myśl o najgorszym była, ale wierzyliśmy, że wróci w zdrowiu…
Do szczęśliwego zakończenia służby w Afganistanie zabrakło Marcinowi tylko miesiąca. Miał jasne plany na życie w cywilu.
– Kupił gospodarstwo, chciał się osiedlić w Szczecynie. Miał 7-letniego syna. Żartował, że wcześniej przejdzie na emeryturę niż ja – mówi ojciec żołnierza.
Marcin był najstarszy z trójki braci. – Był prawdziwym starszym bratem, zawsze pomocny –zawsze służył poradą. Bardzo często rozmawialiśmy przez Internet. Nigdy nie narzekał na służbę –mówi młodszy brat, Adaś.
Również mieszkańcy wsi złego słowa o nim nie powiedzą. – Znałem chłopaka od dziecka. Uczynny, pracowity – wspomina pan Wiesław, sąsiad Porębów.
– Fantastyczny człowiek, wspaniały kolega – potwierdza mjr Zbigniew Kosztowny z jednostki plutonowego.
Plutonowy Marcin Poręba był jedyną ofiarą śmiertelną piątkowego ataku talibów. Jego pięciu kolegów zostało rannych. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
NASI GINĄ NA MISJACH
* Październik 2007, Irak. Podczas zamachu na polskiego ambasadora śmierć poniósł oficer BOR Bartosz Orzechowski z Zamościa.
* 2004 r., Irak. W wypadku samochodowym zginął st. chorąży Marek Krajewski ze Stężycy.