Kraśnik i Janów Lubelski to dwa miasta najbardziej dotknięte kryzysem - twierdzi Wojewódzki Urząd Pracy. Dlatego zagrożone firmy szykują się do pilotażowego programu. Będą mogły liczyć na dofinansowanie pensji pracowników.
Jakby tego było mało kolejny kraśnicki pracodawca Tsubaki-Hoover Polska zapowiedział zwolnienie 80 osób z 500-osobowej załogi. Po konsultacjach ze związkami udało się tę liczbą zmniejszyć do 61.
Nie lepiej wygląda sytuacja na rynku pracy w pobliskim Janowie Lubelskim. Jeden z największych pracodawców, firma Komas zapowiedziała zwolnienie 200 pracowników z ponad 400-osobowej załogi. - Zwolnienia są konieczne, żeby w ogóle utrzymać zakład - wyjaśnia Jukka Somppi, prezes Komasu.
Pozbycie się 40 osób zapowiedział też inny janowski pracodawca Caterpillar Poland.
- Sytuacja w Kraśniku i Janowie wygląda bardzo poważnie - przyznaje Lucjan Tomczuk, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie. - Dlatego chcielibyśmy objąć zagrożone firmy programem pilotażowym, w ramach którego Ministerstwo Pracy dofinansuje połowę pensji pracowników.
Na początek dopłaty miałyby zostać przeznaczone na wynagrodzenia 100-osobowej grupy w Fabryce Łożysk Tocznych. Rozmowy o przystąpieniu do pilotażowego programu odbyły się też w firmach Komas i Caterpillar. Jeśli ministerstwo zaakceptuje wnioski, to zagrożeni zwolnieniami pracownicy będą mogli liczyć na sfinansowanie połowy pensji do końca roku.
- Czekamy na tę pomoc - mówi Włodzimierz Drozd Prezes Fabryki Łożysk Tocznych.
- To dla nas jedyny ratunek. Najważniejsze, żeby pracodawca zgodził się na rządowe warunki - podkreśla Bogdan Pituch z NSZZ "Solidarność” w janowskim Komasie.
Urzędy pracy w Kraśniku i Janowie szykują już wnioski do ministerstwa. - Chcielibyśmy, by oprócz FŁT do projektu przystąpiły też inne zakłady pracy w naszym mieście - mówi Zbigniew Marcinkowski, zastępca dyrektora PUP w Kraśniku.
(jsz, drs, moj)