Choć wyrok zapadł już w lutym, to poszkodowany do dziś nie został o tym oficjalnie poinformowany. Chodzi o głośną sprawę ataków na dwóch Egipcjan w barze w Krasnymstawie.
Młodzi mieszkańcy Krasnegostawu Leszek K., Sylwester S. i Adam B. byli sądzeni dwa razy. Najpierw Sąd Okręgowy skazał Leszka K. na sześć miesięcy pozbawienia wolności, Adama B. na pięć miesięcy więzienia, a Sylwestra S. również na pięć miesięcy, ale w zawieszeniu na dwa lata. Ponadto, wobec całej trójki zastosował zakaz zbliżania się do pokrzywdzonego Egipcjanina na odległość mniejszą niż 100 m i kontaktowania się z nim przez okres dwóch lat. Do tego orzekł nawiązki na rzecz poszkodowanego właściciela krasnostawskiego baru „Złota Piramida w wysokości od 1 tys. do 3 tys. zł.
– Podsądni odwołali się od tego wyroku do Sądu Apelacyjnego w Lublinie – usłyszeliśmy w zamojskim Sądzie Okręgowym.
Ten rozpatrzył sprawę 25 lutego. W efekcie dodatkowo nakazał podać do publicznej wiadomości ostateczne rozstrzygnięcie. Jednemu z oskarżonych zmniejszył także wysokość nawiązki z 1,6 tys. na 1 tys. zł.
– Wyroki, o których dotąd nie zostałem oficjalnie poinformowany, to jakby żart – ocenia Mina, jeden z dwóch poszkodowanych Egipcjan. – Za to, co nam zrobili, to stanowczo za łagodna kara.
Konflikt pomiędzy osiedlowymi chuliganami i Egipcjanami, Miną i Wafikiem, nasilił się w drugiej połowie 2018 r. O kłopotach młodych Koptów powiadomił nas wtedy jeden z mieszkańców Krasnegostawu.
– Mina i jego rodzina boją się o swoje życie, cały czas słyszą, że nie zaznają tutaj spokoju – alarmował. – Trzeba skończyć ze zmową milczenia i pomóc tym ludziom. Jako Polakowi wstyd mi za to, co tutaj się dzieje.
Kiedy latem 2018 r. Mina z Wafikiem uruchomili bar, przez pierwsze dwa tygodnie nic złego się nie działo. Aż pewnego dnia jeden z miejscowych chuliganów roztrzaskał krzesło. Innym razem zażądano od Miny, by za darmo wydał kebab.
W końcu znany im z widzenia osiłek z ogoloną głową pobił Wafika. Padły wyzwiska: brudasy, terroryści, ciapaci. A także: „Nie chcemy was w Polsce”, „Polska dla Polaków”. Zdarzyło się też, że osiedlowy bandzior napluł na noszony przez Wafika krzyż, a inny postawił przed barem płonący znicz, jakby na pogrzeb Miny.
– W końcu Wafik, mój współpracownik, popadł w silną depresję – mówi Mina, właściciel „Złotej Piramidy”. – Był w tak złym stanie, że mdlał za barem. Nie wytrzymywał ciągłej presji i zagrożenia, wyjechał. Nie wiem gdzie przebywa, ani co robi. Ja sam się nie poddaję. „Złota Piramida” to moje miejsce pracy i podstawa bytu mojej rodziny.