Demonstrację przeciw planom budowy szybkiej kolei zapowiadają na piątek mieszkańcy Krasnegostawu. Przez miasto ma przebiegać jedna z linii do Centralnego Portu Komunikacyjnego, czyli nowego lotniska planowanego pod Warszawą.
– Komitet zawiązaliśmy dopiero w poniedziałek. Chcemy doprowadzić do merytorycznych rozmów w sprawie przebiegu tej linii – tłumaczy Mariusz Wrona, przewodniczący zapowiadanej na piątek demonstracji na Rynku. Mieszkańcy Krasnegostawu mają się tu zebrać o godz. 14.30.
Trasę planuje państwowa spółka Centralny Port Komunikacyjny, powołana do budowy nowego lotniska w mazowieckim Stanisławowie, 37 km na zachód od Warszawy. Ma to być największy port lotniczy w Polsce. Prowadzić do niego ma sieć linii kolejowych, a jedna z nich przebiegać ma przez Krasnystaw. Na zlecenie CPK konsultowane są cztery warianty przebiegu tej trasy.
– Wszystkie głęboko ingerują w miejską zabudowę i społeczną własność – tłumaczą organizatorzy protestu. – Burzone będą nie tylko domy, ale też prowadzone od pokoleń firmy. W planach jest też zasypanie stawu, od którego, według legendy, pochodzi nazwa Krasnegostawu. Zniszczona będzie Aleja 100 dębów.
– Cały czas prowadzimy rozmowy z projektantami – przyznaje Robert Kościuk, burmistrz Krasnegostawu. – Wielokrotnie prosiliśmy o to, żeby linię poprowadzić inaczej, czyli po wschodniej lub po zachodniej stronie miasta, wzdłuż planowanej drogi ekspresowej S17. Ale korytarz został już wyznaczony. Mamy cztery warianty wjazdu i cztery wyjazdu, ale tylko jeden wariant przebiegu przez miasto. To pas o szerokości od 60 do nawet 100 metrów.
Komunikacyjna inwestycja miałaby zmieść z powierzchni ziemi około setki domów.
– Miasto żyje, nie możemy sobie na to pozwolić. Szukamy rozwiązania, które pozwoli zminimalizować te skutki, żeby nie trzeba było burzyć tylu domów – mówi burmistrz. – Szansą byłoby poprowadzenie kolei estakadą ponad miastem.
Na plany rządowej spółki z niepokojem patrzą również okoliczni przedsiębiorcy. Jednym z nich jest Bartłomiej Sulkowski, który w Małochwieju Małym prowadzi firmę Nierdzewni.
– Działamy w przemyśle metalowym, wykonujemy urządzenia dla dużych firm, często mamy ponadgabarytowe transporty i w ciągu dnia przyjmuję pięć, sześć tirów z blachą – opowiada przedsiębiorca. – Przez most, który miałby pozostać przejezdny, ciężarówka z towarem mi nie dojedzie. Zatrudniam dziś 60 osób, firma jest w trakcie rozwoju. Pracują u mnie chłopaki z okolicy, dojeżdżają kilka kilometrów rowerami. Jak zrobią mi przejazd, to będą musieli jechać po kilkanaście kilometrów.
Burmistrz wciąż liczy na to, że uda się jeszcze wpłynąć na kształt inwestycji.
– Do roku 2025, gdy ma być gotowa decyzja lokalizacyjna, jeszcze wiele może się wydarzyć – ocenia Kościuk. Na to liczą również organizatorzy akcji na Rynku. – Na razie czujemy się zwodzeni i zbywani – stwierdza Wrona.
Protestujący zapowiadają, że jeśli ich demonstracja nie poskutkuje, zorganizują blokadę drogi krajowej nr 17.