Nowości z lubelskich restauracji.
Golonka
Zadanie nie jest łatwe. Po czym poznać golonkę bez saletry? Po kolorze mięsa. Po przekrojeniu golonki mięso powinno mieć naturalny, jasny kolor. Jeśli mięso jest czerwone to znak, że golonki kruszały w saletrze.
Zamówiliśmy golonkę w Zajeździe Jan pod Nałęczowem. Namówiła nas przesympatyczna kelnerka Justyna, twierdząc, że golonki są marynowane bez saletry, następnie gotowane w warzywach i zapiekane w piecu na rumiany kolor.
Golonka z Zajazdu Jan została podana na desce. W towarzystwie zapiekanych ziemniaków i młodej kapusty z koperkiem. Na pierwszy rzut oka wydała się nam golonka zbyt wysuszona. Pierwszy kęs i świeży smak mięsa. Miało naturalny, jasny kolor. Zero saletry. Zamówiliśmy także naleśniki ze szpinakiem, miały być świeże z patelni, ale były odgrzewane.
Pielmieni
Zmiany w Old Pubie. Jedna z najbardziej renomowanych restauracji na Starym Mieście ma nowego właściciela. To Dorota Otachel, kiedyś szefowa kuchni w tym lokalu, przed którą ukląkł Robert Makłowicz. Ukląkł, bo zjadł przygotowane przez nią pielmieni.
Pielmieni w karcie są nadal, ale zmiany są duże. Ceny poszły w dół. W karcie znajdziecie bardzo ciekawy rosół grzybowy z kołdunami i comberek z jagnięciny. Nowa kuchnia ma być sezonowa, lokalna, świeża.
Chłodnik
Pisaliśmy o nowej restauracji Ambaras na Noworybnej. Młodzi właściciele postawili na oryginalne zupy, wypasione kanapki z mięsem i bez oraz desery.
Ostatnio stawiają na chłodniki. Klasyczne, zielone z ziemniakami i koperkiem oraz całkiem zwariowane. Jedliśmy tam chłodnik na bazie arbuza i papryki. Coś pięknego. W Ambarasie są najlepsze chłodniki w mieście.