To było wyjątkowe gotowanie. Magda zrobiła łososia. W finale doprawiał go Robert Makłowicz. A potem spróbował.
Łosoś ma bardzo szlachetne mięso. Pod warunkiem, że jest to łosoś z Norwegii. Dlaczego? Otóż są tam najbardziej restrykcyjne przepisy dotyczące jego hodowli. Pasza jest sprawdzana pod kątem zawartości niebezpiecznych składników, kiedy kontrolerzy znajdą w mięsie cos niepokojącego - hodowca traci licencję.
Do dzieła Madziu - powiedziałem. Na stole czekały składniki na potrawę:
Filety z łososia, zielony groszek, cukinia, limonka, sól, pieprz.
Co mam robić - spytała piękna uczennica?
- Najpierw musisz skropić mięso limonką, posolić, doprawić solą z pieprzem i pomasować? Pomasować? - pytała z niedowierzaniem. Tak doradzili nam kucharze z Tamary. Kiedy łosoś był już natarty Madzia rzuciła na patelnię oliwę, łososia i obsmażyła go na dużym ogniu. Łosoś powędrował do pieca. Na patelnię powędrował groszek, potem cukinia marynowana wcześniej w soli, pieprzu i ziołach. Robert Makłowicz dodał białego wina, dosmaczał. Na wygrzane talerze powędrował łosoś z pieca w otoczeniu groszku i cukinii.
I przyszedł najważniejszy moment. Próbowania. Robert spróbował, uśmiechnął się i wydał werdykt: Madzia potrafi gotować. Zamyślił się. I dodał: Następnym razem niech zrobi mi dorsza z frytkami. To jest dopiero egzamin dla kucharza.