Prawdopodobnie najlepsze ryby w Lublinie i okolicy, pieczone w piecu. Nie dość, że świeże – bo łowione na miejscu – to jeszcze przyrządzane bez tłuszczu.
Do Krężniczanki wpadliśmy po 18. Słońce złociło stawy, kanały, w których pływają odłowione ryby. Usiedliśmy na tarasie. Ponieważ zakąsek w karcie nie ma, zup też, zamówiliśmy flaki za 6 zł i fasolkę po bretońsku za 5,50 zł. Flaki były bardzo dobre, pikantne z dobrą zasmażką. Fasolka raczej była zupą, z mąką na bogato, a kiełbasą na biednie. Ale i tak tego wieczoru miały królować ryby.
Poszliśmy na całość. Zamówiliśmy suma z pieca (34,50) z ziemniaczkami (5 zł) i surówką z rzepy (5 zł) oraz jesiotra w sosie pomidorowym (20,90), ziemniaczki (9) i surówkę wielowarzywną (5 zł). Ponieważ ryby za każdym razie się marynuje i piecze, w roli poczekajki wystąpiło piwo "Trzy zboża” (8 zł), naturalnie mętne i niefiltrowane. Brawo, że do rybki można zamówić piwa z małych, lokalnych browarów.
Najpierw dostaliśmy surówki, znów robione na bieżąco. Pyszne, więc zajadaliśmy je czekając na rybę. I doczekaliśmy się. Stek z jesiotra podano z ziemniaczkami, oddzielnie sos z pomidorów i ziół. Tak dobrych ziemniaczków dawno nie jadłem w restauracji. A jesiotr? Doskonale wypieczony, pachnący cytrynową marynatą, soczysty, ale chrupiący z wierzchu. Jesiotr to jedna z najszlachetniejszych ryb hodowlanych w Polsce, a kucharz przyrządził delikatne mięso ze znajomością rzeczy.
A mój sum z pieca? Już pierwszy kęs zwiastował doskonale przyrządzoną rybę. Sum nie ma ości międzymięśniowych, więc jedzenie to sama przyjemność. Jeśli jest młody, a tak było, ma wyborne mięso. Idealnie nadaje się na ruszt czy do pieca. Dobrze zamarynowany, doprawiony mieszanką ziół, miał chrupiącą skórkę od spodu i zwyczajnie rozpływał się w ustach. Ponieważ w karcie nie ma deserów, zastanawialiśmy się, czy nie wziąć na spółkę płonącego pstrąga, ale rozsądek zwyciężył, skończyło się na powtórce z Trzech zbóż. Zrobiło się leniwie i siestowo, z tarasu obserwowaliśmy, jak właścicielka pobliskiej wędzarni odławiała świeżą rybę. Żałowaliśmy, że skończyła się już tam sielawa, bo byłby niezły deser.
Nasza ocena? Zapłaciliśmy 115 zł. Dużo, bo sam sum wyszedł nas 44,50 zł. Sporą cenę rekompensowały świeżutkie ryby przyrządzane bez tłuszczu. I co najważniejsze, w Krężniczance nie uświadczycie charakterystycznego zapachu smażalni. Cztery gwiazdki. Polecamy, tym bardziej że dobrych ryb w restauracjach mamy mało. My w niedzielę jedziemy na sielawę prosto z wędzarki.
Zajazd Krężniczanka
Krężnica Jara 21, tel. 506 999 985
Czynne od 11 do 20
Można płacić kartą