Centralne Biuro Antykorupcyjne prześwietli świeżo wybudowany przystanek autobusowy.
W ubiegły piątek CBA poprosiło łęczyński magistrat o dokumentację inwestycji. Agenci chcą także zapoznać się z protokołem Komisji Rewizyjnej Rady Miasta, która badała przebieg budowy.
Zbigniew Łagodziński, szef tej komisji, na razie milczy. - Mamy kilka zarzutów, ale na razie ich nie zdradzę. Mogę powiedzieć jedynie, że komisja ma wątpliwości, czy nie złamano Ustawy o gospodarce nieruchomościami. Ale prace nad protokołem pokontrolnym jeszcze trwają. W środę mamy spotkanie z burmistrzem i dopiero potem przedstawię ostateczną wersję protokołu - mówi Łagodziński.
Akcja CBA nie mąci burmistrzowi spokoju. - To bardzo dobrze, że biuro chce wyjaśnić sprawę. Już dość pomówień i insynuacji, że ktoś przy tej inwestycji załatwia własne interesy. Wszytko zostało przeprowadzone zgodnie z prawem, o czym świadczą dokumenty - nie ma wątpliwości burmistrz Teodor Kosiarski. - W tej całej sprawie chyba największą rolę gra ludzka zawiść. Komuś przeszkadza, że miasto ma w końcu przyzwoity przystanek autobusowy. A to, że przewoźnicy muszą płacić za korzystanie z niego, to normalne. Przewoźnicy też zarabiają na przewozach ludzi - dodaje Kosiarski.
Innego zdania są przewoźnicy. - Burmistrz nie może pobierać opłat za wjazd na ten przystanek. To jest niezgodne z prawem - uważa jeden z nich i argumentuje: W Lublinie też korzystam z przystanku miejskiego i płacę jedynie za sprzątanie, tj. 200 zł miesięcznie. W Łęcznej burmistrz zmusza przewoźników do korzystania z tego pseudodworca, formalnie urządzenia komunikacyjnego. Dziennie robię 98 kursów do Lublina. Każdy kurs to jest dwukrotny wjazd na ten "dworzec”, czyli razem 2 złote plus VAT. Miesięcznie burmistrz obciąża mnie rachunkami wynoszącymi ponad 2 tys. zł! Samorząd nie może pobierać opłat za wjazd na przystanek, a jedynie za sprzątnie. Tak jak w Lublinie.
Na 15 przewoźników jeżdżących z tego dworca, 8 nie podpisało umowy z miastem. CBA nie wypowiada się o sprawie.