Mimo że udało się zebrać blisko 900 tys. zł na nierefundowane leczenie, które miało być terapią ostatniej szansy, szczęścia jednak nie ma. Hania Malinowska z Cycowa, dziewczynka, która niemal pół swojego życia spędziła w szpitalach, zmarła. Miała zaledwie 19 miesięcy.
W akcję pomocy Hani zaangażowały się setki osób. Organizowano koncerty, zbiórki, licytacje. Wszystko po to, żeby pomóc jej wygrać z chorobą. 19-miesięczna dziewczynka, oprócz wrodzonej wady serca, zmagała się z ostrą białaczką szpikową. Jej historia chwytała za serca.
Wraz z piątką rodzeństwa i rodzicami dziewczynka mieszkała w Cycowie. Najstarszy był 24-letni brat. Najmłodsza właśnie Hania – oczko w głowie całej rodziny. – Kiedy siostra się urodziła, okazało się, że ma chore serduszko. Lekarze mieli nadzieję, że wada ustąpi z wiekiem, ale nic takiego się nie stało. Dlatego 19 lipca tamtego roku miała pojechać z mamą na operację do Zabrza – opowiadała nam Klaudia, pełnoletnia już siostra dziewczynki.
Dwa dni przed wyznaczonym terminem maleństwo trafiło jednak na SOR. Dziewczynka miała gorączkę, wymiotowała, na jej ciele pojawiły się wybroczyny. Okazało się, że Hania cierpi na ostrą białaczkę szpikową. Nie pomagało żadne leczenie. Jak relacjonowała rodzina, komórki nowotworowe, zamiast maleć, rosły w zaskakującym tempie. Lekarze w Polsce nie dawali dziecku żadnych szans. Wtedy ruszyła zbiórka.
7 lutego Hania wraz z mamą poleciały na leczenie do Turcji. Ale 18 lutego Hania zmarła. – Z ogromnym bólem informujemy, że chwilę po północy odeszła Hania – nasza mała wojowniczka. Jej serce się zatrzymało, a razem z nim nasz cały świat... Los tak nagle odebrał nam Hanię. Dziękujemy za ogrom wsparcia, każde dobre słowo i wiarę w naszą walkę. Wierzymy, że nasza wojowniczka, nasz Aniołek, będzie opiekować się nami z nieba – napisali na stronie zbiórki rodzice zmarłej dziewczynki.