Opozycja nie zostawia suchej nitki na pomyśle zbudowania fermy wiatrowej. Wójt ripostuje – w naszej gminie już zaczęła się kampania wyborcza przed wyborami samorządowymi.
– Kary są zbyt duże. Moim zdaniem, to pułapka dla osób, które zdecydują się wynająć swoje pole inwestorowi w Hiszpanii. Tę sprawę trzeba gruntownie przemyśleć i skonsultować z prawnikiem – mówi Włodzimierz Mazurkiewicz, jeden z potencjalnych dzierżawców.
Wójt Adam Grzesiuk odpiera zarzuty. – Firma z Hiszpanii musi mieć zagwarantowane, że w trakcie dzierżawy ktoś nagle nie powie wynocha z mojego pola. To oczywiste, przecież budowa jednego wiatraka, to inwestycja rzędu 10 milionów złotych. Po drugie, tereny, gdzie ma powstać farma wiatrowa, nie są ujęte w gminnym planie zagospodarowania jako działki budowlane. Nikt nie będzie budował w szczerym polu tylko dlatego, że ma takie widzimisię. Jeśli ktoś chce czerpać spore zyski z elektrowni wiatrowych, to musi mieć świadomość powinności.
– To kolejna przedwyborcza inwestycja wójta, z której nic nie wyjdzie – dodaje Tomasz Nowicki, także przeciwnik wójta. – "Budował” już w gminie wytwórnię biopaliw, pomagał przy stawianiu przetwórni warzyw LMG Energia. I co? I nic! To samo będzie z wiatrakami. Zamiast budować chodniki i drogi dla ludzi, to jemu w głowie wielki biznes.
– W Puchaczowie już rozpoczęła się samorządowa kampania wyborcza 2010. Nawet nie warto tego komentować – dodaje wójt.
Puchaczów to jedna z najbogatszych gmin w naszym regionie. Roczny budżet wynosi aż 27 milionów złotych.
Ferma wiatrowa
Jeśli przewidziane na rok pomiary siły wiatru wypadną pomyślnie, to w 2011–2012 roku w gminie ruszy ferma wiatrowa. Rolnicy, którzy zdecydują się wydzierżawić swoje tereny, mogą liczyć na 8–12 tys. euro rocznie.