„Siedział na sesji jak głuchoniemy, bo nie ma za grosz honoru”. Między innymi za ten cytat z wypowiedzi radnego Krzysztof Niewiadomski, starosta łęczyński, pozwał do sądu dziennikarza lokalnej „Wspólnoty” Kamila Kuliga. – Pozew ma jeden cel – zamknąć mi usta – mówi reporter, który ujawnił „aferę meldunkową” u starosty.
Sprawa w sądzie to pokłosie kilku publikacji Kuliga na temat głośnej nie tylko w Łęcznej, bo pisały o niej także ogólnopolskie portale, afery dotyczącej fikcyjnego zameldowania przez starostę u siebie w domu Arkadiusza Onyszki. Chodziło o to, by były bramkarz reprezentacji Polski mógł kandydować do rady powiatu i zapewnić PiS odpowiednia liczbę szabel. Starosta zarzuca dziennikarzowi (pozwał tylko jego, a nie wydawcę czy redaktora naczelnego) naruszenie dóbr osobistych. Żąda 10 tys. zł na cele charytatywne i przeprosin „na całej pierwszej stronie”.
Kątem u starosty, ale co ze śmieciami?
Onyszko polityką zajął się trzy lata temu. W 2018 roku w wyborach do rady powiatu łęczyńskiego dostał 694 głosy i zdobył mandat. Szansę kandydowania z tego terenu dał mu powiatowy pełnomocnik PiS, obecny starosta Krzysztof Niewiadomski, który zameldował Onyszkę w swoim domu w Jaszczowie (gm. Milejów).
O sprawie zrobiło się głośno, gdy Kamil Kulig ze „Wspólnoty Łęczyńskiej” opisał, jak faktycznie wyglądała sprawa meldunku Onyszki. – W lipcu 2019 roku dostałem informację, że podczas kontroli opłat za wywóz odpadów urzędnicy gminy Milejów wykazali, że za zameldowanego u starosty od kilku miesięcy Onyszkę nie jest uiszczana opłata śmieciowa, co mogło wskazywać, że radny w ogóle nie mieszkał pod tym adresem i nie mógł kandydować do rady – opisuje swoje ustalenia Kulig.
Tomasz Suryś, wójt gminy Milejów, który był jednym ze świadków na rozprawie z pozwu Niewiadomskiego: – Potwierdziłem przed sądem ustalenia moich podwładnych, że Arkadiusz Onyszko był zameldowany w domu pana starosty. Dlatego skierowaliśmy do niego wezwanie do uiszczenia opłat za wywóz śmieci, a pan Niewiadomski w piśmie do naszego urzędu zakwestionował nasze ustalenia, jakoby ktoś taki u niego mieszkał – powiedział nam wójt.
Ponieważ prawo pozwala kandydować do rady powiatu wyłącznie osobom „stale zamieszkującym” na terenie powiatu, a deklaracja starosty przesłana do gminy temu zaprzeczała, dlatego w lipcu tego roku wojewoda wezwał radę powiatu do wygaszenia Onyszce mandatu. Gdy i to nie poskutkowało, pod koniec sierpnia Lech Sprawka wydał zarządzenie o pozbawieniu byłego piłkarza miejsca w radzie. Ale radny zaskarżył tę decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Moda na ściganie dziennikarzy
W pozwie o ochronę dóbr osobistych Niewiadomski wylicza cytaty z tygodnika pod swoim adresem: „Siedział na sesji jak głuchoniemy, bo nie ma za grosz honoru”. „Niewiadomski wsypał siebie i Onyszkę, aby oszczędzić 9,50 zł miesięcznie”. Autorem najmocniejszych stwierdzeń jest były burmistrz Łęcznej, a obecnie radny powiatowy Teodor Kosiarski. – Ja się wcale nie dziwię, że Niewiadomski pozwał dziennikarza, bo w PiS jest teraz moda na to, że się pozywa za mówienie prawdy w oczy – mówi Dziennikowi były burmistrz. – Ja mam w zwyczaju nazywać rzeczy po imieniu, ja się nie bawię we Francję-elegancję, bo jeżeli ktoś oszukał, to jest oszustem, a jak ktoś ukradł, to jest złodziejem.
Starosta, jak utrzymuje Kulig, od miesięcy unika z nim kontaktu, nie odpowiada na jego pytania czy SMS-y. – Pozew ma jeden cel: zamknąć usta dziennikarzowi, który przedstawia niewygodne fakty o działalności starosty. Nie jest zresztą jedynym działaniem Krzysztofa Niewiadomskiego, które ma wywołać efekt mrożący. Starosta donosi na mnie na policję, zasypuje redakcję sprostowaniami, robi problemy, gdy fotografuję jawne posiedzenia komisji czy rady powiatu – utrzymuje dziennikarz.
Hejt i tendencyjność
Niewiadomski, gdy rozmawiamy z nim przez kilkanaście minut, od początku przedstawia się jako ofiara hejtu. Że wszelkie artykuły, nie tylko Kuliga, to personalny i polityczny atak na niego. A gdy pytamy, dlaczego pozwał dziennikarza, a nie radnego Kosiarskiego, autora cytatów, Niewiadomski odpowiada: – Jest wielka nagonka na mnie, miałem groźby, które się w nią wpisują. Dla mnie pan Kulig jest niewiarygodny – twierdzi starosta. I kontynuuje: - Jest teraz bardzo nadszarpnięta wiarygodność, rzetelność dziennikarska, tendencyjne przedstawianie mnie w złym świetle. Jestem w samorządzie od 20 lat, ale z taką nagonką jeszcze się nie spotkałem.
Fundacja wysyła opinię
W sprawie o zniesławienie odbyły się już trzy rozprawy. – Wydawca „Wspólnoty Łęczyńskiej” zapewnił dziennikarzowi pomoc prawną w procesie. Mam pełne zaufanie do Kamila – mówi Dziennikowi Dariusz Jędryszka, dyrektor programowy wydawnictwa.
Do sądu swoją opinię przesłała Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która przypomina, że prasa ma prawo do krytyki, w tym także tej dosadnej. – Nasz głos podyktowany jest troską o przestrzeganie standardów jawności życia społecznego – mówi prawniczka Fundacji Weronika Bilińska. – Nie oceniamy prawdziwości zarzutów, stanu faktycznego, bo to jest rola sądu. W naszej opinii podkreślamy znaczenie, rolę lokalnej prasy jako „watch doga” w kontrolowaniu poczynań władz publicznych, by na podstawie publikowanych informacji czytelnicy i społeczność sami mogli wyrobić sobie zdanie na istotne dla nich tematy.