Ciekawy sparing na zakończenie okresu przygotowawczego. Lewart przegrywał ze Świdniczanką 0:1, do przerwy prowadził 2:1, a zawody ostatecznie zakończyły się remisem 2:2. Obie ekipy za tydzień mają wznowić rozgrywki ligowe. Pytanie tylko czy boiska będą gotowe?
Mecz lepiej rozpoczęli goście. Minął ciut ponad kwadrans, kiedy po akcji Huberta Kotowicza na 0:1 trafił Michał Paluch. Podopieczni Łukasza Gieresza za długo się jednak nie cieszyli. Między 29, a 36 minutą Lewart skromną stratę zamienił na prowadzenie. Najpierw kontrę gospodarzy wykończył Krystian Żelisko. A następnie rzut karny wykorzystał Łukasz Najda. Efekt? To ekipa z Lubartowa do przerwy miała w zapasie jednego gola.
W drugiej odsłonie Michał Zuber przymierzył w poprzeczkę i boczną siatkę. Do wyrównania, na kwadrans przed końcowym gwizdkiem doprowadził Arkadiusz Janczarek. A pięć minut później na 2:3 powinien trafić Łukasz Strug, ale przegrał pojedynek z bramkarzem rywali. I ostatecznie obie ekipy musiały się zadowolić remisem.
– Jestem bardzo zadowolony, że taki mecz przydarzył nam się teraz, czyli jeszcze w okresie przygotowawczym. Z dużą łatwością kreowaliśmy sytuacje, ale byliśmy nieskuteczni. Niby panowaliśmy, nad wydarzeniami na boisku. To my otworzyliśmy wynik, ale później dwie kontry zakończyły się dwoma bramkami dla przeciwnika. Na pewno mamy jeszcze nad czym pracować, w fazie bronienia. Po przerwie były sytuacje, ale brakowało skuteczności. Udało się jednak wyrównać i myślę, że ten sparing dał nam dużo przed ligą. Przygotował nas do tego, co nasz czeka w meczach o punkty. Prowadzimy grę, stwarzamy sytuacje, ale musimy się skupić na finalizacji. Jak tego nie robimy, to napędzamy przeciwnika – ocenia Łukasz Gieresz, trener „Świdni”.
Zadowolony z postawy swojej drużyny był Grzegorz Białek. – Na pewno początek i końcówka meczu dla przeciwnika. Prowadzili 1:0 i mogli strzelić nam drugą bramkę. My wyprowadzaliśmy jednak groźne kontry, a ogólnie to był otwarty mecz, podczas którego raz przeważali jedni, a raz drudzy. To był na pewno dobry sprawdzian przed samą ligą – wyjaśnia szkoleniowiec Lewartu, który nie mógł skorzystać też z wielu zawodników.
Damian Podleśny rozpoczął rehabilitację, a po urazach kolan pauzują: Kamil Zieliński i Paweł Zieliński. Są jednak i lepsze wieści, bo zaczyna się ruszać Daniel Gliniak, gra już Damian Kuzioła, a do drużyny wrócił także Dawid Iskierka.
– Mamy nadzieję, że Mateusz Ciechański nie doznał jakiegoś poważnego urazu. Pojawił się na boisku i po pięciu minutach rywal wszedł mu nakładką, ale liczymy, że to tylko mocne stłuczenie. Poza tym sytuacja wygląda coraz lepiej, bo kilku chłopaków do nas wróciło. Kamil Zieliński ostatecznie nie zerwał więzadeł, ale ma uszkodzoną chrząstkę w kolanie, więc na pewno czeka go dłuższa przerwa. Mniej optymistycznie wygląda sytuacja Pawła, ale jeszcze zobaczymy – dodaje trener ekipy z Lubartowa.
Za tydzień zespoły z Hummel IV ligi powinny wrócić do walki o punkty. Świdniczanka ma zagrać u siebie z Orlętami Łuków. Z kolei Lewart w Końskowoli z tamtejszym Powiślakiem. Patrząc za okno raczej ciężko będzie zagrać na naturalnej nawierzchni, ale niewykluczone, że mecze odbędą się na boiskach ze sztuczną murawą, decyzje zapadną na dniach.
Lewart Lubartów – Świdniczanka Świdnik 2:2 (2:1)
Bramki: Żelisko (29), Najda (36-z karnego) – Paluch (16), Janczarek (75).
Lewart: Tutaj – Urban, Niewęgłowski, Majewski, Giletycz, Koneczny, Sulowski, Pikul, Najda, Aftyka, Żelisko oraz Ciechański, Michałów, Duda, Kuzioła, Bednarczyk, Barszczyk, Pęksa.
Świdniczanka: Socha (60 Gosik) – Kanarek, Pielach, Koźlik (46 Ptaszyński), Bednarczyk (46 Szymala), Kotowicz (46 Łopuszyński), Nawrocki (60 Wójcik), Kutyła (60 Kowalski), Zuber (60 Strug), Paluch (60 Janczarek), Skoczylas (46 Sikora).