Wczoraj w nocy w Lubartowie na osiedlowych uliczkach było jeszcze jasno. Ze względu na mrozy, energetycy nie przystąpili do wyłączania latarni. Ale to ostatnie noce, podczas których mieszkańcy Lubartowa chodzą po oświetlonych uliczkach.
Przed miesiącem energetycy otrzymali pismo od burmistrza Lubartowa Jerzego Zwolińskiego, w którym poinformował, że od 4 stycznia przestaje płacić za prąd zużywany przez latarnie na terenach Spółdzielni Mieszkaniowej. Chodzi o około 240 punktów na największych lubartowskich osiedlach mieszkaniowych.
Burmistrz uważa, że przepisy zabraniają mu wykładania pieniędzy na oświetlenie spółdzielczych terenów. Wcześniej, z tego samego powodu, zrezygnował z płacenia za 40 latarni. Energetycy wyłączyli je w dwóch turach: latem i na początku grudnia.
Spółdzielnia Mieszkaniowa w Lubartowie uważa, że za oświetlenie powinno płacić miasto. Zamontowała w zaciemnionych punktach lampy przed wejściami do klatek schodowych. To nieco złagodziło skutki wyłączenia latarni.
Zawiadomiła też prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez burmistrza. Zdaniem władz spółdzielni, naraził on na niebezpieczeństwo mieszkańców Lubartowa. Prokuratura jeszcze nie zdecydowała, czy w tej sprawie zostanie wszczęte śledztwo.
Tymczasem policja odnotowała już na zaciemnionych parkingach kilka przypadków zniszczenia samochodów.