Lubartowski Ośrodek Kultury nie odwołał się od wyroku sądu, nakazującego opuścić tej placówce budynek spółdzielni mieszkaniowej.
Sąd Rejonowy w Lubartowie zdecydował o eksmisji ośrodka kultury w połowie marca. Wyrok uprawomocnił się w ubiegłym tygodniu, bo LOK się od niego nie odwołał. W uzasadnieniu orzeczenia sąd ostro skrytykował placówkę kulturalną. "Nie negując znaczenia LOK dla społeczności lokalnej zauważyć należy, że jedną z przyczyn wypowiedzenia umowy było nierespektowanie przez LOK postanowień umowy i kierowanie do spółdzielni niezasadnych roszczeń finansowych, co więcej pod groźbą utrudniania jej prowadzenia statutowej działalności” - stwierdził sąd. Doszedł do wniosku, że LOK naruszył zasady współżycia społecznego. Spółdzielnia opublikuje fragmenty uzasadnienia na ulotkach, które trafią do jej członków.
Według sądowego wyroku LOK ma trzy miesiące na poszukanie nowej siedziby. Zegar zaczął odmierzać czas w ubiegłym tygodniu.
Jacek Tomasiak, prezes spółdzielni i Jerzy Zwoliński, burmistrz Lubartowa, od lat są skonfliktowani. Spór nasilił się, gdy Tomasiak został radnym.
- Nie jestem już w stanie usiąść do negocjacji z prezesem Tomasiakiem - powiedział burmistrz na piątkowej sesji Rady Miejskiej. - Niech inni spróbują.
Andrzej Zieliński, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej zaproponował, żeby prowadzenie negocjacji przejęli przedstawicie Rady Miejskiej i rada nadzorcza spółdzielni. A radny Jerzy Tracz wręczył prezesowi spółdzielni długopis.
- To "zaczarowany długopis”, mam nadzieję, że w poniedziałek podpiszecie nim umowę - zachęcał.
Już po sesji burmistrz i prezes umówili się nawet, że się skontaktują w sprawie dalszych negocjacji. Jeśli nie dojdzie do porozumienia, LOK będzie musiał się wyprowadzić do ciasnych pomieszczeń w Gimnazjum nr 2.