Kto nazwał burmistrza palantem, radną alkoholiczką, a wójtowi zarzucił nabijanie kiesy? Samorządowcy zapowiedzieli, że będą ścigać autorów nieprzychylnych im wpisów w Internecie.
Okazało się, że najbardziej ostry wpis, w którym ktoś każe jej iść na "odwykówkę”, został wprowadzony z komputera podłączonego z siecią przez IP Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie. Drugi, w którym ktoś pisał, że donosi biskupowi na księży, był z IP Urzędu Miejskiego w Lubartowie.
Autorów kilkudziesięciu wpisów chce zidentyfikować też radny Jacek Tomasiak. – Chodzi o te najbardziej ostre pomówienia – mówi radny. – Byłem wyzywany od złodziei. Jeszcze nie otrzymałem z policji odpowiedzi.
Radna Lisek-Jublewska, chce teraz ustalić, z których konkretnie komputerów w urzędach były wpisywane obraźliwe komentarze. Jerzy Zwoliński, burmistrz Lubartowa, podczas ostatnich obrad rady miasta stwierdził, że technicznie nie będzie to możliwe. Przy okazji dodał, że również wie, co na jego temat piszą na forach internautów.
– Bez specjalnych emocji czytałem o tym, że jestem bucem, palantem – stwierdził. I zapowiedział, że nie będzie bezczynny: wystąpi do policji i adresy autorów podpisujących się "stodiabłów” i "śpiąca królewna”. To nicki internautów, którzy krytycznie oceniają działania lubartowskiej na forach internetowych.
Po lubartowskiej sesji Rady Miasta, w Internecie rozpętała się burza. "Przyznam się – jest nas tu milion, aleśmy nigdzie nie pisali, że "burmiszcz” buc i palant. I do tego się nie przyznamy, a i przypalanie, ani siarka na nas wrażenia specjalnie nie robią…. – skomentował to "stodiabłów” na internetowym forum.
Przedwczoraj burmistrz Zwoliński zapowiedział jednak, że namierzać internuatów jednak nie będzie. – To byłoby poniżej mojej godności – stwierdził. – Nie mam też na to czasu.
Całą drogę, od złożenia wniosku na policję o ustalenie autora internetowego wpisu, aż do stanięcia z nim twarzą w twarz przeszedł Janusz Bodziacki, wójt gminy Lubartów. – Ktoś napisał, że zarabiam w Związku Gmin Wiejskich, co było nieprawdą – mówi wójt. – Poznałem nazwisko tej osoby. Było to dla mnie ogromne zaskoczenie, bo jej kiedyś pomagałem. Rozmawiałem z nią, ale do sądu już nie szedłem.