Sprawcę brutalnego zabójstwa w Uścimowie Starym (powiat lubartowski) zbadają psychiatrzy. Artur P. zadał swojemu ojcu kilkadziesiąt ciosów nożem. Wcześniej również atakował bliskich, ale wówczas prokurator nie zgodził się na jego aresztowanie.
31-latek miał rzucić się z młotkiem na swojego brata. Został zatrzymany przez policjantów i doprowadzony do lubartowskiej prokuratury. Postawiono mu tam zarzuty dotyczące spowodowania obrażeń oraz gróźb karalnych. Mundurowi wnioskowali o tymczasowe aresztowanie napastnika, ale śledczy się nie zgodzili.
– Prokurator ocenił, że nie ma podstaw do stosowania najsurowszego ze środków zapobiegawczych – wyjaśnia Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – W ocenie prokuratora nie było ryzyka mataczenia lub ucieczki podejrzanego. Prokurator uznał więc, że wobec Artura P. wystarczy zastosować dozór policji oraz nakaz opuszczenia mieszkania.
Decyzja śledczych z Lubartowa miała fatalne skutki. 12 lutego, kilka tygodni po pierwszej awanturze, Artur P. zabił swojego ojca. Zadał mu kilkadziesiąt ciosów nożem, głównie w klatkę piersiową i głowę.
Feralnego dnia Artur P. po raz kolejny wywołał awanturę. Miał kłócić się ze swoją matką. Był agresywny. Kobieta zadzwoniła więc po męża, który natychmiast ruszył w drogę do domu. Po drodze wezwał policję. Mężczyzna dojechał na miejsce tuż przed mundurowymi. Prawdopodobnie próbował uspokoić syna. Wtedy jednak Artur P. chwycił nóż i rzucił się z nim na ojca. Policjanci, którzy dojechali na miejsce, zastali w domu leżącego we krwi 58-latka oraz stojącego obok Artura P. Mężczyzna miał w dłoni nóż. Został zatrzymany.
Podczas późniejszego przesłuchania przyznał się do zabójstwa. Złożył krótkie wyjaśnienia, ale śledczy nie ujawniają ich treści.
– Obecnie trwają przesłuchania świadków. Analizujemy ślady zabezpieczone na miejscu zdarzenia. Podejrzany zostanie również skierowany na badania psychiatryczne. Od ich wyniku będzie zależał dalszy tok postępowania – wyjaśnia prokurator Kępka.
W dniu zabójstwa Artur P. był trzeźwy. Nie wiadomo, co doprowadziło do tragicznej awantury. Jeśli mężczyzna stanie przed sądem, będzie się musiał liczyć nawet z dożywotnim pozbawieniem wolności.