Podczas ostatniej sesji rada powiatu lubartowskiego przyjęła przygotowany przez dyrektora Mirosława Makarewicza program naprawczy dla pogrążonego w długach SP ZOZ-u. Większość samorządowców wstrzymała się od głosu. Od dokumentu dystansuje się nawet starosta.
Lubartowski szpital ostatni rok zamknął stratą na poziomie prawie 24 mln zł. Problemem placówki jest także wysokie zadłużenie, które zbliża się do 100 mln zł. Co gorsze, kontrakt z NFZ-u nie pokrywa kosztów bieżącej działalności, co oznacza, że utrzymanie SP ZOZ-u wymaga więcej pieniędzy, niż jednostka generuje za świadczone usługi. Z informacji zarządu powiatu wynika, że każdego miesiąca brakuje ok. 1,5 mln zł.
Zdaniem dyrektora szpitala, wszystkiemu winny NFZ. - Na wynik finansowy wpłynęła zbyt niska wycena procedur medycznych, nieadekwatna do ponoszonych przez nas kosztów. Narodowy fundusz niedoszacowuje zmniejszenia przychodów, nie uwzględnia kosztów inflacji, cen żywności, towarów i usług - tłumaczył radnym dyrektor SP ZOZ, Mirosław Makarewicz, który wyliczył, że fundusz zaniżył wycenę, licząc zeszły i obecny rok, o ponad 20 mln zł.
Co zatem robić? - Podejmujemy działania naprawcze, żeby stratę w tym roku zmniejszyć. Wyzwanie jest ogromne, bo jako szpital nie możemy stanąć, wyhamować, zrobić sobie chwili przerwy - zauważył dyrektor, wskazując na kilka pomysłów ujętych w przedstawionym radnym programie naprawczym.
SOR potrzebny jak woda
Finansowe korzyści, zdaniem Makarewicza, przyniesie m.in. uruchomienie Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Jadwinowie, pracowni rezonansu magnetycznego, zabiegów endoskopowych, czy zmian w systemie dyżurów lekarskich. Z obliczeń dyrektora wynika, że ZOL przyjmie 50 pacjentów i będzie kosztował ok. 220 tys. zł miesięcznie, ale wygeneruje co najmniej 300 tys. przychodów. Jeśli tak się stanie, jednostka poprawi finanse SP ZOZ o niecały milion złotych rocznie. Jej zadaniem ma być także "optymalizacja pacjentów na oddziałach", czyli zwolnienie miejsca w szpitalu poprzez przeniesienie części chorych do ZOL-u.
Pomóc ma również utworzenie Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. - SOR jest nam potrzebny, jak rybie woda - ocenia dyrektor Makarewicz, który liczy na to, że oddział zyska zauważalnie wyższe finansowanie z NFZ. Jego otwarcie spodziewane jest w styczniu 2024 roku.
Skąd pieniądze na wypłaty?
Czy to wszystko wystarczy, żeby lubartowski szpital zaczął wychodzić na prostą? Lubartowscy samorządowcy mają wątpliwości. Od dokumentu dystansuje się nawet zarząd powiatu.
- Doceniam wysiłek inwestycyjny pana dyrektora, ale niepokoi mnie poziom straty i zagrożona płynność finansowa szpitala. Dlatego pytam, skąd za parę miesięcy weźmiecie pieniądze na wynagrodzenia? W tym pytaniu jest troska o ludzi, którzy są tam zatrudnieni - mówił starosta, Tomasz Marzęda.
W podobnym tonie wypowiedział się członek zarządu powiatu, Lucjan Mileszczyk. - Mamy świadomość 24 mln zł straty w roku minionym, dlatego nie mogę powiedzieć, czując odpowiedzialność za szpital, że ten program daje szansę wyjścia z tego impasu, tego śmiertelnego uścisku - ocenił.
Nie chcą być grabarzami
Zapisy programu nie przekonały także radnego Mariana Starownika, który poddał w wątpliwość wyliczenia dotyczące opłacalności utworzenia ZOL-u, czy też wpływów, jakie na istniejącym obłożeniu, przynosić miałby rezonans. - Chciałbym, żeby nasz szpital funkcjonował, ale ta sytuacja nie napawa mnie optymizmem. Nie chciałbym doczekać czasów, kiedy jako radny stanę się grabarzem tego szpitala. My nie będziemy wkładali kija w szprychy i wstrzymamy się od głosu, ale od dyrektora oczekujemy radykalnych działań - zapowiedział. - Niech się dzieje wola nieba - dodał.
Programu nie poparła także była starosta, radna Ewa Zybała. - Wielkość straty ogromnie niepokoi. Apeluję żebyśmy spróbowali pomóc. Musimy zrobić wszystko, abyśmy utrzymali to miejsce ważne dla wszystkich mieszkańców. Apeluję o wielką troskę, aby ten dług zmniejszyć wszystkimi metodami - podkreśliła, przypominając o tym, że w trakcie jej kadencji udało się pozyskać środki na szereg inwestycji, a kontrakt z NFZ co roku rósł o kilka milionów złotych.
- Ale za każdym razem, w każdym roku, straty były potworne. Mówiąc o przychodach, zawsze należy zestawiać je z kosztami - zauważył przewodniczący rady, Jerzy Zwoliński.
Według jego oceny odpowiedzialność obecnego dyrektora szpitala za zadłużenie i stratę SP ZOZ-u jest "minimalna". Ostatecznie radni Koalicji Obywatelskiej wsparci głosami części radnych Prawa i Sprawiedliwości, poparli uchwałę.
Wkrótce nowy program
Za programem naprawczym opowiedziało się w sumie 9 radnych, przy 10 wstrzymujących się. Nikt nie był przeciw. Głosowanie miało charakter symboliczny, bo dyrektor szpitala przyznał, że programowe założenia będzie realizował bez względu na jego wynik. Co ciekawe, jeszcze w tym roku (do września) powiatowi radni otrzymają kolejny program naprawczy, który tym razem ma uwzględnić dramatyczne wyniki SP ZOZ z 2022 roku. Przyjęty program, mimo pełnej wiedzy radnych o zeszłorocznej stracie, bazował na wyliczeniach sprzed dwóch lat, które szybko się zdezaktualizowały.