Mieszkaniec gminy Kłoczew twierdzi, że podczas grzybobrania zaatakował go wilk. Na dowód pokazuje w mediach zadrapania na brzuchu. Doniesienia dementują jednak specjaliści ze Stowarzyszenia Dla Natury „Wilk”.
Artykuł o wilku ukazał się najpierw w mediach lokalnych, a następnie ogólnopolskich. Zgodnie z relacją mężczyzny wybrał się on na grzyby w okolicach Sosnówki w gminie Kłoczew. Jakieś zwierzę miało zaatakować mężczyznę i próbować ugryźć w brzuch. Po walce grzybiarza i jego kolegi, zwierzę ostatecznie odpuściło i uciekło. Mężczyźni relacjonowali dziennikarzom, że napadł ich wilk. Zaatakowany grzybiarz prezentował nawet zadrapania na brzuchu i ręce.
Sprawdzając sygnał odwiedziliśmy wieś sąsiadującą z lasem. Mieszkańcy do historii opisanej przez media podchodzą z dystansem, a gdy słyszą nazwisko bohatera tylko się uśmiechają. Sami przyznają, że wilków nigdy nie spotkali, nie słyszeli również o przypadkach ataków z ich strony.
O wilczym problemie pierwszy raz słyszą także urzędnicy. – Nigdy nie otrzymywaliśmy żadnych zgłoszeń tego rodzaju – przyznaje Zbigniew Gałązka, zastępca wójta gminy Kłoczew. Dla urzędników znacznie poważniejszym problemem od rzekomego zagrożenia ze strony dzikich zwierząt są te realne, powodowane przez ostatnie nawałnice i trąby powietrzne.
Sprawą zadrapań, jakie pokazał dziennikarzom grzybiarz zainteresowali się natomiast specjaliści od spraw przyrody ze Stowarzyszenia Dla Natury „Wilk”. Naukowcy nie pozostawiają złudzeń. Ich zdaniem obrażenia nie zostały odniesione na skutek kontaktu z wilkiem.
– Przeprowadziliśmy z poszkodowanym rozmowę, której celem było ustalenie wszystkich okoliczności zdarzenia. Obejrzeliśmy zdjęcie ran, jakie poszkodowany odniósł, opublikowane m.in. w Fakcie i Super Expressie. Analizując odpowiedzi (...) opierając się na naszym ponad dwudziestoletnim doświadczeniu w badaniach terenowych nad wilkami, znajomości budowy i behawioru tych zwierząt, jednoznacznie stwierdzamy, że nie został on zaatakowany przez wilka – podkreśla dr hab. Sabina Nowak, prezes SDN „Wilk” oraz dr hab. inż. Robert Mysłanek, wiceprezes stowarzyszenia.
– Wyrażamy głębokie ubolewanie, że po raz kolejny media, bez wnikliwej analizy sytuacji i konsultacji z naukowcami prowadzącymi badania nad wilkami, propagują nieprawdę, przyczyniając się do budowania wśród społeczeństwa negatywnego nastawienia i lęku przed tym drapieżnikiem – dodają.
W to, że wilk rzucił się na grzybiarza nie wierzy także Cezary Janisz, który od lat fotografuje przyrodę puławskich lasów. Jest stałym gościem m.in. rezerwatu Piskory. Kilka razy udało mu się zarejestrować wilki przez ukrytą kamerę.
– Wilk z natury unika człowieka. Nawet mnie nigdy nie udało się żadnego z nich zobaczyć na żywo, mimo tego, że w lasach bywam często. Moim zdaniem te zwierzęta nie stanowią dla nas zagrożenia. Robią wszystko, żeby człowieka nie spotkać. Mają zakodowany strach przed ludźmi. Powinniśmy zostawić je w spokoju – powtarza fotograf.
O sprawie rozmawialiśmy także z ekspertami, pracownikami jednego z parków krajobrazowych. – Takie artykuły, jakie ostatnio okazały się w mediach są bardzo krzywdzące i niesprawiedliwe dla wilków. Na straszeniu wilkami zależy tylko jednej grupie ludzi – myśliwym polującym na jelenie. Wilk jest ich konkurentem, ale w odróżnieniu od nich, poluje tylko na najsłabsze osobniki. Ci ludzie lobbują za zgodą na odstrzał wilków, zmniejszenie ich populacji, mimo tego, że znajdują się one pod całkowitą, całoroczną ochroną – tłumaczy nasz rozmówca.