Samorząd widzi w tym same plusy i dlatego zapowiada ograniczenie koszenia niektórych trawników. Z kolei, mieszkańcy Międzyrzeca Podlaskiego proponują więcej łąk kwietnych.
„Miejska” trawa ma być koszona dwa lub cztery razy w roku. – Powodem ograniczenia jest ryzyko suszy, ale ma to też wpłynąć na lepszą jakość powietrza – tłumaczy Piotr Kamasa, inspektor w wydziale strategii i rozwoju magistratu. – Częściej przycinać trawę będziemy tam, gdzie jest to konieczne ze względów bezpieczeństwa, a także dla estetyki miasta – przyznaje urzędnik.
Mowa zwłaszcza o skrzyżowaniach, przejściach dla pieszych czy ścieżkach rowerowych.
Samorząd chce w ten sposób iść w stronę ekologii. – Z roku na rok obserwujemy jak zmienia się klimat, mamy bardzo długie okresy suszy z gwałtownymi opadami deszczu. Niekoszone trawniki utrzymują w glebie wodę, ochładzają miasto, oczyszczają powietrze, a w dodatku nic nie kosztują – zwraca uwagę Kamasa.
Do rezygnacji z koszenia trawników zachęca też Ministerstwo Klimatu i Środowiska, wskazując, że „trawa to jeden z największych producentów tlenu i pochłaniaczy dwutlenku węgla oraz szkodliwych pyłków z powietrza”.
Bo kleszcze i co jeszcze
Zdania mieszkańców Międzyrzeca Podlaskiego są jednak podzielone, bo niektórzy obawiają się wylęgarni kleszczy w przerośniętych trawach. A pozostali widzieliby raczej inne rozwiązanie. – Czy w zamian za to możemy liczyć na kwietne łąki na dużych przestrzeniach? Wtedy zyska to więcej sensu – uważa jedna z mieszkanek.
W 2020 roku miasto po raz pierwszy zasiało łąki kwietne na niektórych pasach zieleni.