Zgłoszenie o pająku znalezionym w owocach trafiło m.in. do Straży Pożarnej. – Bardziej prawdopodobne, że to był ptasznik – mówi specjalista od egzotycznych zwierząt.
Próbowaliśmy dowiedzieć się czegoś od osób, które pracują w firmach sąsiadujących z "Biedronką”. – Sam sklep jest zamknięty, ale firmy w pasażu działają. W "Biedronce” wisi tylko kartka, że mają awarię – usłyszeliśmy.
– Sami nie wiemy dokładnie, co się wydarzyło. Plotkę o tarantuli też słyszałam – powiedziała nam pracownica innej firmy.
Biuro prasowe firmy Jeronimo Martins, właściciela Biedronki informuje:
"Możemy potwierdzić, że podczas dostawy do sklepu sieci Biedronka w Bełżycach, wśród dostarczonych bananów został odkryty pająk. Obecnie nie jest znany jego gatunek i nie mamy podstaw do stwierdzenia, że może on stanowić zagrożenie dla ludzi. Niemniej jednak, w celu wyeliminowania nawet najmniejszego ryzyka dla personelu i klientów, sklep został zamknięty, a o zdarzeniu zostały poinformowane odpowiednie służby. Obecnie czekamy na ich instrukcję. Mamy nadzieję, że uda nam się wkrótce ponownie otworzyć sklep – o czym poinformujemy dodatkowo."
Wiadomo, że zgłoszenie trafiło do Straży Pożarnej. – Byliśmy na miejscu, ale nie podejmowaliśmy żadnych działań. Prawdopodobnie w sklepie pojawił się jakiś pająk, ale sklep sam znalazł firmę, która miała się tym zająć – mówi Michał Badach, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Straży Pożarnej w Lublinie.
– Wątpię, żeby to była tarantula. Bardziej prawdopodobne, że to ptasznik, ale ludzie często mylą te dwa gatunki – mówi Bartek Gorzkowski, pracownik Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie. – Z miastem Lublin mam podpisaną umowę na interwencje dotyczące egzotycznych zwierząt. Czasami zajmuje się też zgłoszeniami spoza Lublina. O przypadku z Bełżyc poinformowała mnie Straż Pożarna, ale za chwilę był kolejny telefon, że sklep znajdzie kogoś, kto zajmie się u nich dezynsekcją.
Okazuje się, że pająk w egzotycznych owocach wcale nie musi być plotką. – Pająki, skorpiony, jaszczurki, krocionogi, to się zdarza. W ciągu ostatnich kilku lat w Lublinie nie miałem takiego przypadku, ale od osób, które zajmują się takimi interwencjami w innych miastach, wiem, że czasami w Polsce podobne przypadki się zdarzają – mówi Gorzkowski.
– Zajmowałem się takimi interwencjami w Krakowie. O ptasznikach nie słyszałem, ale osobiście spotkałem się z przypadkiem, że w bananach były żabki – mówi Łukasz Sułowski, zastępca dyrektora Ogrodu Zoologicznego im. Stefana Milera w Zamościu. – Trafiły do rąk prywatnych kolekcjonerów.
Jak mówi, pająki potrafią hibernować i w owocach teoretycznie mogą się zdarzyć, ale to prawdziwa rzadkość. – Owoce są myte, traktowane chemią, pakowane, przechodzą przez ręce wielu osób, przyjeżdżają do nas jednak z krajów tropikalnych. Kiedy ktoś, kto je przepakowuje, na chwilę się odwróci, teoretycznie taki pająk może do nich wskoczyć – wyjaśnia Sułowski.
– Przeglądając owoce w sklepie, warto o tym wiedzieć – zaznacza Gorzkowski.