(Maciej Kaczanowski)
Mieszkańcy: Wycinka kilkudziesięciu drzew w pobliżu dwóch szkół jest bezmyślna. Dzieci będą grały w piłkę w pełnym słońcu, bez żadnego cienia. Burmistrz: Usunięcie lip i topól jest konieczne, bo są stare i mogą runąć.
W sąsiedztwie budynku mieszczącego szkołę podstawową i Gimnazjum nr 1 przy ul. Szkolnej, gdzie jest również boisko sportowe "Orlik”, wycinane są drzewa – 37 topoli i 3 lipy.
– Dzieci, które mają tu zajęcia sportowe zostaną kompletnie pozbawione cienia. Nie będą miały się gdzie schronić przed słońcem – przekonuje jedna z mieszkanek Bychawy. – Nie wyobrażam sobie biegania w takich warunkach przez blisko godzinę.
– To były stare drzewa, które zagrażały bezpieczeństwu dzieci – dodaje Małgorzata Tudrujek, dyrektorka Szkoły Podstawowej w Bychawie.
– Przez spadające liście boisko było bardzo zaśmiecone – mówi Bożena Toporowska, dyrektorka gimnazjum. – Uniemożliwiały one grę w piłkę.
Jednak z tymi argumentami nie wszyscy chcą się zgodzić. – Mimo wszystko łatwiej jest uprzątnąć liście, niż czekać aż urosną nowe drzewa. Na to potrzeba wielu lat – przekonują mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy.
Starostwo Powiatowe w Lublinie zgodziło się na wycięcie drzew. – Sprawa toczy się od 2008 r. – zaznacza Robert Wójcik, wicestarosta lubelski. – Drzewa mają być wycięte do końca grudnia.
– Gdyby któreś z tych drzew upadło, mogłoby zniszczyć pobliskie budynki – dodaje burmistrz Urban. – Ryzyko było tym większe, że nie były to młode i zdrowe drzewa. Jedna z lip jest w 80 procentach obumarła.
Urzędnicy zapewniają, że na wiosnę w miejsce wyciętych drzew posadzą nowe. Będzie ich dużo więcej, bo ponad 140. Nie zdecydowali jeszcze, jakie będą to gatunki.