W akcji przeciwpowodziowej brało udział 11,5 tysiąca strażaków ochotników z naszego regionu. Co trzeci dostał dziś po tysiąc złotych rządowej nagrody. Wśród nagrodzonych są też tacy, którzy byli na powodzi przez… kilka godzin.
– Wykonywaliśmy polecenia dowódcy sztabu. Kazał jechać, to jechaliśmy. Kazał czekać, to czekaliśmy – mówi Wąsek. – Mieliśmy do dyspozycji dużego stara. Nie wszędzie da się takim samochodem dojechać.
Teraz, za udział w akcji przeciwpowodziowej, cała szóstka dostała od rządu po tysiąc zł nagrody.
– Dwie czy trzy godziny na powodzi to powód, żeby dostać nagrodę fundowaną z pieniędzy podatników? – oburza się mieszkaniec Pułankowic, który poinformował nas o sprawie. – Lepiej było przekazać te pieniądze na odbudowę zalanej szkoły czy klubu.
Podobnych przypadków jest więcej. – Mamy mnóstwo interwencji w tej sprawie – przyznaje Marian Starownik, prezes zarządu wojewódzkiego OSP w Lublinie.
– Nikt z biorących udział w akcji powodziowej nie przypuszczał, że będą za to nagrody. Nikt o to nawet nie wnioskował – zaznacza Starownik. – A jeżeli ktoś już wpadł na taki pomysł, mógł zapytać o zdanie strażaków ochotników. Tymczasem wszystko odbyło się z pominięciem OSP. A teraz to my dostaliśmy do zjedzenia taki pasztet.
Decyzję o przyznaniu nagród podjęli premier oraz minister spraw wewnętrznych. Resort poprosił komendy wojewódzkie Państwowej Straży Pożarnej o listy osób do nagrodzenia.
– My przekazaliśmy sprawę do komend powiatowych i miejskich. Tam mieli sporządzić wykazy w porozumieniu z lokalnymi strukturami OSP – mówi kpt. Wojciech Miciuła, rzecznik komendy wojewódzkiej PSP w Lublinie. – Komplet list odesłaliśmy do MSWiA.
Wtedy okazało się, że chętnych jest więcej niż pieniędzy. – Przyszło polecenie, żeby uszczuplić listy – tłumaczy Miciuła. Tak powstała grupa 3156 ochotników i 1283 zawodowców z naszego regionu, którzy mieli być nagrodzeni.
Dlaczego znaleźli się w niej ochotnicy z Pułankowic? – Przesłaliśmy listę wszystkich, którzy brali udział w akcji, z zaznaczeniem liczby dni przy każdym – mówi mł. bryg. mgr Piotr Wojtan, z-ca komendanta PSP w Kraśniku.
– Komendy powiatowe i miejskie miały się konsultować z lokalnymi strukturami OSP. Czy to robiły? Ciężko mi powiedzieć – dodaje kpt. Miciuła.
– Trudno, by ministerstwo wskazywało osoby, które powinny dostać wyróżnienie – ucina Małgorzata Woźniak, rzecznik MSWiA.
– Proponowaliśmy, aby nagrody kierować do poszczególnych jednostek. Albo żeby były proporcjonalne do liczby dni przepracowanych w akcji – mówi kpt. Miciuła. – Ale nie spotkało się to ze zrozumieniem.
– To nagradzanie zrobiła tylko bardzo dużo zła – komentuje Marian Starownik. – Teraz my musimy cierpieć za grzechy, których nie popełniliśmy.