Za średnią krajową pensję możemy teraz kupić blisko 7,5 tys. jajek. Wystarczy dla całkiem sporej rodzinki...
- W epoce Gomułki (rządził w latach 1956-1970) liczba jajek, na które mógł sobie pozwolić obywatel za przeciętnie wynagrodzenie, wzrosła tylko o jedną piątą - ujawnia Tomasz Bonek, redaktor naczelny Money.pl - Za to pod koniec rządów jego następcy, Edwarda Gierka (1970-1980), za statystyczną wypłatę można ich było kupić już o blisko ¾ więcej.
Niestety, po tłustych latach siedemdziesiątych przyszły mroczne lata osiemdziesiąte. Z powodu inflacji (a na przełomie lat 80. i 90. nawet hiperinflacji) siła nabywcza naszych pensji w przeliczeniu na jaja spadła o ponad 30 procent. Potem było już lepiej. Od 1990 do 2001 roku liczba jajek w koszyku wzrosła ponad pięciokrotnie. A w tym roku za średnią krajową pensję możemy sobie kupić blisko 7,5 tys. jajek. I zrobić - jeśli zdążymy - tyleż pisanek.
(bmk)