Małżeństwo z Chodla uwierzyło w uzdrowicielskie zdolności kobiety, która je odwiedziła. Dało się namówić do dmuchania kurze w otwarty dziób, a co gorsza oddało jej swoje oszczędności. Łatwowierność kosztowała ich prawie pięć tys. zł.
Kobieta tylko na to czekała.
- Obiecała małżonkom, że przepędzi ich choroby raz na zawsze – mówi Renata Laszka-Rusek, z lubelskiej policji. – Potrzebowała do tego kury. otworzyła jej dziób i kazała małżonkom z całej siły w niego dmuchać. Potem "uzdrowicielka” spuściła z ptaka krew.
Kobieta kazała zakopać zdechłą kurę w ziemi za stodołą. To nie koniec. 67-letnia gospodyni na jej polecenie przyniosła wszystkie pieniądze, które miała w domu. Włożyła je do chustki, którą zdjęła z głowy.
"Uzdrowicielka” przekładała zawiniątko z ręki do ręki. Udawała się, że się nad nim modli. Potem oddała je właścicielom. Pożegnała się i szybko zniknęła im z oczu.
Po wszystkim małżonkowie zorientowali się, że zostali oszukani. Kilka minut po zniknięciu kobiety zajrzeli do zawiniątka z pieniądzmi. Z 6 tysięcy złotych zostało jednie 1,3 tys. Zawiadomili policję.