Brytyjska policja dotarła wczoraj na farmę w Breage, gdzie w katorżniczych warunkach pracują Polacy, wśród nich jest wielu mieszkańców naszego regionu. – Staramy się namówić robotników z farmy, żeby złożyli zeznania – mówi Michał Mazurek z Konsulatu Polskiego w Londynie.
Reakcja konsulatu na naszą publikację była niemal natychmiastowa. – Nie mogliśmy się dodzwonić do pracowników farmy, więc skontaktowaliśmy się z jednostką brytyjskiej policji w Penzance – mówi Mazurek. – Poprosiliśmy ich o interwencję.
Według brytyjskich służb, Anglik działa na granicy prawa. Policja sprawdza, czy nie jest to tzw. szara strefa. Właściciel pól płaci Polakom głodowe stawki za godzinę. A pieniądze, jakie zarabiają, nie pokrywają nawet wydatków, które ponoszą na mieszkanie, wyżywienie, ogrzewanie i podatki. Problem w tym, że nikt, kto w tej chwili przebywa na farmie, nie chce zeznawać przeciwko Anglikowi.
– Jedni się boją, inni po prostu wstydzą się wrócić do Polski – mówią Jarek i Marcin zWłodawy, którzy bez grosza uciekli z farmy. – Część z nich, żeby wyjechać do Anglii, wzięła kredyty w bankach. Dlatego łudzą się, że coś się zmieni na farmie i zaczną normalnie zarabiać.
O pracy Polaków na angielskiej farmie napisaliśmy w poniedziałek. Z relacji uciekinierów przebywa tam jeszcze około 70 osób. Mieszkają w fatalnych warunkach, w zimnych przyczepach kempingowych. Już w dniu rozpoczęcia pracy Polacy mają u Anglika wielkie długi. Na miejscu muszą zapłacić za dwa tygodnie pobytu, pośrednictwo w znalezieniu pracy, ubezpieczenie, podatek, a nawet dojazdy na pole, gdzie pracują przy uprawie żonkili.
Sprawą mieszkańców Lubelszczyzny pracujących w Breage zajął się również Interpol. Wczoraj oficer łącznikowy – Brytyjczyk, który pracuje w Warszawie, analizował zeznania świadków. Przesłuchiwała ich lubelska policja. Najprawdopodobniej jutro, po przetłumaczeniu, dotrą one do służb brytyjskich.
Lubelska Komenda Wojewódzka Policji prowadzi dochodzenie w sprawie Anny K. z Rejowca. To za jej pośrednictwem mieszkańcy naszego regionu wyjeżdżali do pracy. Jak się okazało, nie tylko do Anglii, ale także do Włoch i Francji. – Na pewno postawimy jej zarzuty za prowadzenie nielegalnego pośrednictwa pracy – mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik KWP. – Być może jeszcze za wprowadzanie w błąd osób, które korzystały z jej usług. Mamy na to miesiąc. Najważniejsze, że przerwaliśmy kanał wysyłki ludzi za granicę.