Muzeum w Kozłówce nie musi oddawać rodzinie Zamoyskich wyposażenia pałacu, które przejęło po dawnych właścicielach. Wczoraj Sąd Okręgowy w Lublinie oddalił pozew Andrzeja Zamoyskiego, syna ostatniego właściciela majątku, który domagał się zwrotu dzieł sztuki.
O zgromadzone z Kozłówce zbiory Andrzej Zamoyski upomniał się wiosną 1999 roku. Zamieszkały w USA arystokrata domagał się zwrotu rzeczy, które zostały zabrane wraz z pałacem w 1944 roku. Dobra odebrano na podstawie dekretu o reformie rolnej. Zamoyski twierdził, że nie chce zabierać eksponatów muzealnych, które mogłyby zostać w Kozłówce jako depozyt. Uważał jednak, że znaczna część wyposażenia pałacu może być zwrócona dawnym właścicielom bez uszczerbku dla kolekcji.
Pozew arystokraty zaskoczył muzeum. W latach 90. w Kozłówce trzykrotnie gościł nieżyjący już Adam Zamoyski, najstarszy syn ostatniego właściciela dóbr kozłowieckich, który deklarował, że nie będzie niczego zabierać.
Po złożeniu pozwu Krzysztof Kornacki, dyrektor muzeum, w rozmowie z Dziennikiem nie ukrywał, że pozbawienie placówki kolekcji Zamoyskich oznacza koniec muzeum, które w swoich publikacjach podkreśla, że trzon jego zbiorów stanowią właśnie eksponaty z kolekcji dawnych właścicieli pałacu. - Nie ma jednak szczegółowego spisu przedmiotów, które kiedyś należały do Zamoyskich - zastrzega Grażyna Antoniuk z działu edukacji muzealnej.
Sam Kornacki był wczoraj nieuchwytny. Jego sekretarka powiedziała, że z dziennikarzami będzie rozmawiać dopiero w przyszłym tygodniu.
Gdyby nie brak potwierdzenia nabycia spadku, Zamoyscy mieliby duże szanse na odzyskanie wyposażenia pałacu. Według orzeczenia Sądu Najwyższego dekret o reformie rolnej nie pozwalał na przejęcie wyposażenia pałaców i dworów. Mówił tylko o przejęciu ziemi, budynków, martwego i żywego inwentarza. •