Samorządowcy chcą od rządu dodatkowych pieniędzy na przebudowę dróg gminnych i powiatowych, które zrujnował ciężki sprzęt firm pracujących przy S17. Tylko starosta lubelski upomina się o 50 mln zł.
– Zwiększony ruch i tzw. transport technologiczny powoduje duże zniszczenia – tłumaczy Paweł Pikula, starosta lubelski. Drogowcy wykorzystują np. lokalne trasy wiodące z Garbowa w kierunku Woli Przybysławskiej czy Borkowa oraz z Jastkowa do Wygody.
Okazuje się jednak, że samorządowcy mają gwarantowane pieniądze na remonty rozjechanych dróg. – Wykonawcy podpisują z samorządowcami umowy, oceniają stan tras, po których będzie jeździł ich sprzęt i naprawiają powstałe szkody – tłumaczy Krzysztof Nalewajko, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Lublinie.
Jednak obawa przed rozjeżdżonymi drogami to nie wszystko. – Mieszkańcy boją się, że ich domy popękają od wzmożonego ruchu. Po kilku latach może pojawić się problem z przesuniętymi fundamentami – stwierdza wójt gm. Jastków Zbigniew Samoń. Wylicza, że ciężarówki mają do przewiezienia jego drogami w sumie ok. 1,5 mln ton materiałów na budowę S17.
Wójt dodaje, że mieszkańcy jego gminy pisali w tej sprawie również do starosty Pikuli. – Mieliśmy takie sygnały, ale mimo wszystko wydają się nam przesadzone. Nie chcemy blokować budowy ekspresówki – tłumaczy starosta.
Samorządowcy nie liczą na sukces pisma starostów. Przypominają, że rząd ograniczył w tym roku dofinansowanie remontu dróg lokalnych, czyli tzw. schetynówek. Tymczasem Pikula wylicza, że na przebudowę co najmniej 100 km dróg prowadzących do ekspresówki w samym powiecie lubelskim potrzeba 50 mln zł państwowej dotacji.