Hoduje koty, potem je zabija, wyprawia skóry i sprzedaje po 50 zł. Taki "biznes” prowadzi mężczyzna na Lubelszczyźnie. Reklamuje się w lokalnej gazecie, a w swoim procederze nie widzi nic złego.
- Lisy już sprzedane. Ale koty i nutrie jeszcze są - wyjaśnia nam mężczyzna. - Jakie koty? A różne: czarne, rude, bure. Tyle, że na futro potrzeba z 10 skórek. A tylu w jednym kolorze to nie mam.
Mężczyzna chętnie opowiada o swoim biznesie. Zachwala kocie skórki, które "są bardzo dobre i zdrowe”. Kosztują jedyne 50 zł. - Ludzie biorą na krzyż, korzonki i kręgosłup. Ale futerko też widziałem.
Zachwyca się też kocim mięsem, które - jak twierdzi - jest bardzo zdrowe i świetnie nadaje się na kiełbasę i wątróbki.
Skąd bierze koty? Zapewnia, że na ulicy ich nie łapie, bo "jest ochrona zwierząt”. - Świeże mam koty, z własnej hodowli - opowiada. - Jak się pani zdecyduje, to proszę dzwonić.
Zdecydowaliśmy się na transakcję.
O tym, w jakich okolicznościach doszło do spotkania i jak kupowaliśmy skórę zdartą z kota - czytaj jutro.
Także jutro nagranie rozmowy z "kocim biznesmenem”.