Największe organizacje zrzeszające lekarzy, zaleciły wpisywanie na receptach międzynarodowych nazw leków. Skorzystać na tym mają pacjenci, którzy w aptece dostaną lek najtańszy.
Członkowie tych organizacji, w miarę możliwości, mają wpisywać na receptach nazwy, które nie są związane z żadnym konkretnym producentem. Określają swój pomysł jako „wyraz dobrej woli i krok w kierunku rozwiązania konfliktu”.
– Wtedy aptekarz sprawdza, jakie leki ma na półce i wydaje pacjentowi najtańszy – tłumaczy Teresa Dobrzańska-Pielichowska, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców. – Lekarz nie jest wtedy posądzany o związki z żadną firmą farmaceutyczną.
Aptekarzom nie robi różnicy to, czy na recepcie pojawia się nazwa handlowa, czy nazwa uniwersalna.
– Dla nas nie jest to najgorsze rozwiązanie, bo możemy wtedy decydować, na przykład, że wydamy ten lek, który akurat mamy w aptece – ocenia Krzysztof Przystupa, wiceprezes Lubelskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej. – Myślę, że apteki sobie poradzą, a komputery podpowiedzą nam, jaki lek możemy w tej chwili wydać, który jest na sto procent, a który ze zniżką.
Tymczasem lekarze nie rezygnują z tzw. protestu pieczątkowego. – Dopóki nie będzie zmiany rozporządzenia dotyczącego wystawiania recept, dopóty będziemy stawiać te pieczątki, aby chronić pacjentów i lekarzy – zapowiada Teresa Dobrzańska-Pielichowska. (IZI)