Sześciu absolwentów Technikum w Pszczelej Woli, którzy znęcali się nad młodszymi uczniami, wyszło wczoraj na wolność.
Gehenna najmłodszych mieszkańców internatu Technikum Pszczelarskiego w Pszczelej Woli pod Lublinem zaczynała się na początku każdego roku szkolnego. Uczniowie z ostatniej klasy urządzali "manewry”. Nocą wypędzali młodszych kolegów z internatu, kazali robić pompki, czołgać się w błocie. Grożąc pobiciem wymuszali papierosy, konserwy, zupki w proszku, kazali kupować piwo. Potem prokuratura zakwalifikowała te wymuszenia jako kradzieże rozbójnicze.
Uczniowie bez szemrania wykonywali rozkazy starszych kolegów. Jeździli do rodziców po pieniądze, a potem na giełdę, żeby kupić tańsze papierosy. O swoim dramacie zaczęli mówić dopiero, gdy ich oprawcy skończyli szkołę. Zdaniem prokuratury, wychowawcy z internatu mieli sygnały o tym co się dzieje, ale nie byli świadomi, jaką to przyjęło skalę.
Ponieważ zachowanie prześladowców było drastyczne, prokuratura wystąpiła do sądu o zastosowanie wobec najpoważniejszego środka zapobiegawczego, czyli aresztu. Sprawcy przemocy nie spodziewali się, że zostaną potraktowani tak surowo. W listopadzie 206 roku dobrowolnie stawiali się na wezwanie prokuratury, ale z przesłuchań, w asyście policji, trafiali do aresztu. Ruszył ich proces. Podczas rozprawy na początku lutego br. przyznawali się do winy, choć sąd ich o to nie pytał.
Jednak wczoraj w Sądzie Rejonowym w Lublinie uczniowie, którzy byli prześladowani, powtarzali zgodnie: "Nie mam żalu”, "Jestem gotów pojednać się”, "Było, minęło”.
W tej sytuacji obrońcy oskarżonych wystąpili o uchylenie aresztu. Sąd przystał na to. - Obie strony dążą do pojednania - uzasadniła sędzia Jolanta Tracz. - Ponadto oskarżeni przebywali w areszcie już po kilka miesięcy i chyba zrozumieli swe postępowanie.
Zaraz po rozprawie na wolność wyszli Andrzej Jamroziak, Jacek Krzyszak, Krzysztof Łazikowski, Tomasz Skalski, Albert Sugier i Mateusz Zygmunt. Będą musieli po dwa razy w tygodniu zgłaszać się na policję. Sąd zdecydował też, że spotkają się ze swymi ofiarami w obecności mediatora. Jeśli dojdzie do pojednania, to prawdopodobnie dostaną niższe wyroki.