Przy wszystkich głównych ulicach Lublina hałas przekracza dopuszczalne normy. Skutek? Głuchniemy i zapadamy na nerwice.
- Najgorzej jest w godzinach szczytu - skarży się Michał Ćwikła, mieszkaniec ul. Wyzwolenia w Lublinie, jednej z najgłośniejszych arterii Lublina. - Przejeżdża tędy wiele TIR-ów, są za wysokie, żeby zmieścić się pod wiaduktem kolejowym na ul. Kunickiego. Dlatego po południu tworzą się tu spore korki do ul. Mickiewicza.
Lublin jest najgłośniejszym miastem regionu. Tak wynika z pomiarów prowadzonych przez Wojewódzką Inspekcję Ochrony Środowiska. Na wszystkich badanych odcinkach hałas przewyższa dopuszczalny poziom. W dwóch trzecich przypadków przekracza 70 decybeli. A to, według wskazań Państwowego Zakładu Higieny, jest już bardzo uciążliwe dla człowieka. Długotrwałe narażenie na tego typu dźwięk może pogarszać słuch i osłabiać system nerwowy, prowadząc m.in. do nerwic i choroby wrzodowej.
Ale nawet ekrany nie wszędzie pomogą. - W niektórych miejscach mogą wręcz pogorszyć sytuację lokatorów mieszkań na wyższych piętrach - stwierdza Alicja Roguska z lubelskiej WIOŚ.
- Lublinowi mogłaby pomóc przede wszystkim obwodnica, która wyprowadziłaby poza miasto ruch ciężkich pojazdów - tłumaczy Leszek Żelazny, dyrektor inspekcji.
Obwodnica przydałaby się niemal każdej miejscowości położonej przy głównych trasach Lubelszczyzny. Zaledwie w co trzecim zbadanym punkcie hałas nie przekracza dopuszczalnego poziomu. Najgorzej jest w przy krajowej "siedemnastce” w Kurowie, dalej są m.in. Ryki i Żyrzyn oraz Firlej i Janów Lubelski.