Rozmowa z Tomaszem Rozińskim, który razem z żoną Barbarą planuje budowę chlewni rozrodu z odchowalnią prosiąt w miejscowości Stare Wierzchowiska (powiat lubelski).
• Czy spodziewał się pan tylu protestów?
– Nie spodziewałem się, a to dlatego, że jednym z głównych działań Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014–2020 jest modernizacja gospodarstw rolnych, a przede wszystkim produkcja prosiąt, która jest oparta o stada polskie.
• Czyli państwo polskie popiera takie inwestycje?
– Tak, państwo chce w to inwestować i kładzie na to nacisk. Konkretne działania nastawione są na rozwój obszarów wiejskich i odbudowę stad. Dodam, że w 2014 r. do Polski zaimportowaliśmy 5 mln prosiaków z Danii, Niemiec i Holandii. Ostatnio także z Litwy i Łotwy, gdzie już występują przypadki afrykańskiego pomoru świń. Ten import trwa. Dlatego też podstawą mojego działania, tej planowanej inwestycji, był właśnie PROW. Poza tym już na samym początku planowania zwróciłem się do Urzędu Miejskiego w Bełżycach z wnioskiem o wypis i wyrys miejscowego planu zagospodarowania. To było 21 lipca 2014 r.
• Plan na taką inwestycję pozwala.
– Plan dopuszcza lokalizację ferm hodowlanych, które ze względu na uciążliwość nie mogą być zlokalizowane w zwartej zabudowie, z zachowaniem wymogów określonych w przepisach szczególnych. Chodzi o uzgodnienia z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska. Na tym oparłem swoją wizję tej inwestycji. Dalsze postępowanie pociągnęło za sobą odpowiednie wydatki – m.in. opracowanie projektu technologicznego, opracowanie raportu o oddziaływaniu na środowisko, szereg innych opinii hydrologicznych i geotechnicznych, które były wymagane do raportu.
• Mieszkańcy, którzy protestują obawiają się m.in. o stan czystości wód podziemnych i powietrza.
Boją się, że owoce i warzywa z pobliskich upraw nie będą nadawać się do spożycia. Jest także strach o wartość działek. Niedaleko jest teren chroniony Natura 2000. Te obawy są uzasadnione?
– To są wszystko zarzuty, bo nie można ich nazwać argumentami. Niczym bowiem nie są poparte. To są bardzo skrajne i subiektywne opinie mieszkańców. I to najczęściej nie sąsiadów. Protestują sołectwa, których to postępowanie nie powinno dotyczyć.
• Czy inwestycja będzie bezpieczna dla ludzi?
– Swoją opinię wyraził już w tym zakresie RDOŚ (jest pozytywna – red.). Mogę tylko dodać, że są też przepisy dotyczące m.in. ochrony zdrowia zwierząt. Mówią o minimalnych warunkach bytowych i o dobrostanie zwierząt. Ja już na etapie projektowania budynku i ubiegania się o pozwolenia na budowę muszę to zapewnić. Stąd wynika m.in. odpowiednia powierzchnia kojców, odpowiednia wydajność systemu wentylacyjnego, odpowiedni sposób przechowywania gnojowicy, a nawet użycie betonów odpowiedniej klasy. Do tego dochodzi cała infrastruktura – droga, pas zadrzewienia z trzech stron, który będzie w jakiś sposób minimalizował ewentualne utrudnienia.
• Jak pan myśli, czy uda się dojść dziś do porozumienia z mieszkańcami?
– Nie wiem, jakie będzie nastawienie społeczeństwa. Przyznam się, że nie spodziewałem się tak dużego zacietrzewienia i agresji ludzi. Obserwuję to na forach. Będę starał się odpowiedzieć na konkretne zarzuty. Będę chciał też przedstawić swoje dowody i opinie ekspertów. Mam nadzieję, że każda ze stron będzie mogła wypowiedzieć się w spokoju.