Trzeba mieć dużo szczęścia, by nie wpaść na jadący z przeciwnej strony samochód lub wysepkę na skrzyżowaniu w Hrebennem.
- Zróbcie coś, bo w tym miejscu będą ginąć ludzie - zaalarmował nas jeden z mieszkańców Hrebennego. - Samochody niemal czołowo wpadają na siebie. Skandal! A policji jak na lekarstwo.
Obwodnica Hrebennego była jedną z najbardziej wyczekiwanych inwestycji w regionie. Ogromne kolejki tirów przecinały tę miejscowość na pół i tarasowały wyjazdy z gospodarstw. Do wsi nie mogły dojechać gimbusy i autobusy PKS.
Dwukilometrowa obwodnica miała to zmienić. Budowano ją 18 miesięcy i kosztowała ok. 35 mln zł. Została otwarta w kwietniu. Kolejki ciężarówek znikły ze wsi, ale kłopoty kierowców się nie skończyły.
Tiry zatarasowały pas ruchu na skrzyżowaniu nowej obwodnicy przy zjeździe do Hrebennego. Ale teraz jadące od strony Tomaszowa Lub. auta raptem wpadają zza tirów na niewielką wysepkę, która oddziela pasy ruchu.
Jeśli samochód nie jest rozpędzony, próbuje wcisnąć się jakoś obok ciężarówek. To jest jednak trudne. Dlatego kierowcy często zjeżdżają na przeciwległy pas ruchu. Szkopuł w tym, że jest to tuż przed zakrętem, a widoczność zasłaniają tiry.
- Stoję na tym skrzyżowaniu pół godziny i naliczyłem kilka takich niebezpiecznych sytuacji - opowiada Sebastian Mazurek, kierowca jednego z tirów. - Samochody jadą na czołowe zderzenie i cudem się mijają. Raz pod koła omal nie wpadł jeden z tirowców, bo wysiadł rozprostować kości. Drogowcy powinni wybudować pas tylko dla ciężarówek.
- Nie dziwię się, że mieszkańcy okolicznych wsi się złoszczą - dodaje inny kierowca tira. - Obok ciężarówek z trudem można się zwykłym autem przecisnąć. Tym bardziej że drogę tarasuje wysepka… My musimy tu stać jeden za drugim, bo jak się zrobi luka, wpychają się w kolejkę Ukraińcy.
Drogowcy tak stawiają sprawę: Droga jest zaprojektowana zgodnie ze sztuką - mówi Zbigniew Szepietowski, zastępca dyrektora lubelskiej Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. - A z przepisów jasno wynika, że tiry nie mogą na tym skrzyżowaniu stawać. Nasz zarząd nie ma narzędzi prawnych, aby coś z tym zrobić.
Co na to policja? - Nie mieliśmy jeszcze żadnych wniosków w tej sprawie - podkreśla Marek Czerenko, rzecznik tomaszowskiej policji. - Jednak zbadamy, czy istnieje tam jakiekolwiek zagrożenie. Jeśli tak jest, zostanie ono usunięte.