Dostaliśmy wczoraj wiadomość od szczęśliwych rodziców dziewczynki. - Operacja serca się udała! Dziękujemy wszystkim, którzy nam pomogli w zbieraniu funduszy - powiedziała nam przez telefon mama Klaudii.
Przypomnijmy. Dziewczynka urodziła się z poważną wadą serca. Jej schorzenie lekarze wykryli po 3 dniach od narodzin. Diagnoza nie pozostawiała wątpliwości: to zespół Fallota. Oznacza to, że dziecko ma ubytek w przegrodzie międzykomorowej, zwężenie drogi odpływu z prawej komory oraz przemieszczenie aorty. Jedyny ratunek - Klaudia musi przejść operację. Bez niej mogłaby nie dożyć nawet 3 lat.
Rodzice znaleźli polskiego kardiochirurga prof. Edwarda Malca, który specjalizuje się w tego rodzaju operacjach. Ale okazało się, że profesor pracuje w klinice w Monachium. Zgodził się operować Klaudię. Ale pojawił się problem: taki zabieg kosztuje w Niemczech kilkanaście tysięcy euro, równowartość 50 tys. zł. Takiej kwoty państwo Cichoccy nie mieli.
- W Polsce córce groziły trzy operacje, tam miała szansę na jedną. A my chcieliśmy dla niej jak najlepiej - mówi pani Monika. Dlatego pisała listy do lubelskich firm z prośbą o finansowe wsparcie, organizowała zbiórki w hipermarketach. Zwróciła się również o pomoc do naszej redakcji. Wtedy zaapelowaliśmy do naszych Czytelników o wpłacanie pieniędzy na leczenie dziewczynki na konto Fundacji na rzecz Dzieci z Wadami Serca "Cor Infantis”.
I nie zawiedliśmy się. Udało się zebrać całą potrzebną kwotę. Operacja Klaudii była przewidziana na 2-4 grudnia, ale z powodu przeziębienia małej pacjentki, trzeba było ją przełożyć na styczeń.
- Jak zaczęłam zbiórkę i postawiłam sobie cel ratowania dziecka, nie wierzyłam do końca, że uda się zebrać tyle pieniędzy. Jesteśmy szczęśliwi, że się udało! Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli uratować nasze dziecko - nie kryje wzruszenia Monika Cichocka.