Minister pracy Annie Kalacie nie podoba się dyskryminacja kobiet w Polsce. Chce, żeby, tak jak mężczyźni, mogły pracować w kopalniach.
Zakaz pracy kobiet pod ziemią jest zapisany w Konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy jeszcze z 1935 roku. Anna Kalata ("Samoobrona”), minister pracy i polityki socjalnej uznała, że już najwyższy czas, aby wypowiedzieć archaiczne przepisy i wpuścić kobiety do górniczych wyrobisk.
- Chodzi o równouprawnienie i odcięcie się od dyskryminacji - tłumaczy Wacław Konewko z Ministerstwa Pracy. - Od początku XX wieku warunki pracy pod ziemią się zmieniły, jest bezpiecznie, bardziej komfortowo, więc nie ma przeciwwskazań, by kobiety mogły dołączyć do mężczyzn.
W lubelskiej Bogdance dziś pracuje 3300 osób, z czego około 300 to kobiety zatrudnione w administracji. Pomysł Anny Kalaty zdecydowanie nie przypadł im do gustu. Zgodnie twierdzą, że praca w kopalni jest ryzykowna i bardzo ciężka. - Ja proponuję, żeby pani minister zjechała raz pod ziemię i pobyła tam kilka godzin. Szybko by chciała stamtąd wracać i równie szybko wycofałaby się ze swoich planów - mówi Jadwiga Drożdżyk, która pracuje w kadrach Bogdanki.
- Za żadne pieniądze nie zjechałabym pracować pod ziemię! - dodaje Urszula Klejna, związkowiec z kopalni. - 20 lat przepracowałam z górnikami i znam realia tej pracy. O głupszym pomyśle już dawno nie słyszałam.
Sami górnicy też przecierają ze zdumienia oczy. - Widzę, że wraca stare sprawdzone hasło: Wszystkie kobiety na traktory! - śmieje się Alfred Bondyra, górnik z 25-letnim stażem. - Tyle że na traktorach kobiety są ubrane, a w wyrobiskach, gdzie jest gorąco i wilgotno górnicy pracują w samych majtkach. Co pani minister powie na takie równouprawnienie?
Pracę kobiet pod ziemią na stanowisku sygnalistek szybowych obserwował kilkadziesiąt lat temu w kopalni "Sośnica” Mirosław Taras, rzecznik Bogdanki. - I powiem tylko tyle: żadnej kobiecie tego nie życzę. To egzotyczny pomysł. I dziwię się, że do feministek walczących o równouprawnienie dołączyła kobieta o zupełnie innym światopoglądzie. To chyba jakieś nieporozumienie - ocenia Taras.
Lekarze także nie mają wątpliwości: praca w kopalni nie jest dla kobiet. - Zapylenie, obciążenia fizyczne to czynniki nieobojętne dla zdrowia. Ja nawet nie dopuszczam myśli o tym, żeby pozwolić kobietom na pracę pod ziemią. Asfaltu też nie kładą, choć oczywiście teoretycznie mają takie możliwości - mówi dr Leokadia Dąbska, lekarz medycyny pracy. - Przecież kobiety rodzą i karmią dzieci. A słaba matka to słabe potomstwo. Może o tym też warto pomyśleć, skoro mówimy o prawach kobiet.