Kolejny fałszywy alarm bombowy na terenie powiatu ryckiego. Tym razem ładunek wybuchowy miał znajdować się w szkole w Nowodworze. Żartowniś to uczeń tej szkoły. Już został złapany i odpowie za wygłup przed sądem.
Wczoraj o godz. 9.30 ktoć anonimowo zawiadomił policję, że w budynku Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Nowodworze jest bomba. Taki telefon odebrała dyżurna Komendy Powiatowej Policji w Rykach. Policjanci zareagowali natychmiast. Uczniowie opuścili klasy i zebrali się na terenie przed szkołą. Policjanci nie chcieli wzbudzać paniki, od początku podejrzewali, że alarm może być fałszywy. Zaczęło się trwające około godziny przeszukiwanie pomieszczeń. Policjanci nie znaleźli żadnego ładunku. Szybko jednak ustalono, że żartowniś dzwonił z budki telefonicznej, która stoi przy Urzędzie Gminy w Nowodworze. Policjanci błyskawicznie trafili do sprawcy zamieszania – to 13–letni uczeń gimnazjum. Został zdemaskowany m.in. na podstawie nagrania gdy informował o bombie.
– Chłopiec przyznał się, że to on telefonował na policję. Powiedział też, że namówili go to tego trzej koledzy ze szkoły – mówi Kazimierz Stefanek, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Rykach.
Teraz chłopak będzie odpowiadał przed sądem dla nieletnich.
To trzeci w ciągu miesiąca taki przypadek na terenie powiatu ryckiego. Najpierw policjanci z Ryk dostali sygnał o ładunku wybuchowym pozostawionym w szpitalu przy ul. Żytniej. Ewakuowano pacjentów i personel szpitala, a policja półtorej godziny przeszukiwała szpital. Alarm okazał się fałszywy, policjanci namierzyli żartownisia. To mieszkaniec Ryk. Równolatek żartownisia z Nowodworu, nim też zajmie się sąd rodzinny.
To, że chłopak nie został bezkarny nie odstraszyło kolejnego dowcipnisia i sytuacja powtórzyła się 11 września. Tym razem fałszywy alarm bombowy sparaliżował pracę ryckiego Starostwa Powiatowego i Urzędu Skarbowego. Telefon z informacją o bombie odebrała pracownica skarbówki. Policja szukała ładunku przez trzy godziny. Na miejsce ściągnięto nawet policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji ze specjalnie wyszkolonym psem. W budynku nie było żadnej bomby, okazało się, że to kolejny głupi żart. Ryccy policjanci jeszcze szukają dowcipnisia.
– Jesteśmy w trakcie ustalania sprawcy. Czasami takie procedury trwają krócej, czasami dłużej, ale niemal wszystkich sprawców takich fałszywych alarmów udaje się ustalić i ponoszą za to karę – dodaje Kazimierz Stefanek.