- Dla pacjentów to korzystne - powiedziała nam po odejściu od kasy pani Grażyna. - Dzięki temu, że zapłaciłam tylko 7 groszy, wykupiłam inne leki z recepty. W przeciwnym razie nie byłoby mnie stać na wszystkie.
Vladas Numavicius, szef sieci Euro-Apteka w całej Polsce, w tym jedynej na Lubelszczyźnie na terenie szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie, mówi, że zainteresowanie ich akcją wśród pacjentów jest bardzo duże. - To dobre dla ludzi chorych. Szczególnie emeryci są zadowoleni - opowiada łamaną polszczyzną.
Nadzwyczajna promocja stosowana przez litewską sieć Euro-Apteka wywołała burzę i falę niezadowolenia wśród rodzimych aptekarzy. Samorządy aptekarskie w całej Polsce wydały Litwinom wojnę. Słów krytyki nie kryją też lubelscy aptekarze. - Jesteśmy zasypywani pytaniami, jak doszło do tego, że litewski kapitał wkroczył na polski rynek - mówi Marian Mikulski, wiceprezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Lublinie. - To nieuczciwa konkurencja. Program jest chwytliwy. Ma na celu przyciągnięcie pacjentów. Jak przyjdą po leki za grosz, to przy okazji kupią też inne, nieobjęte promocją.
Krzysztof Przystupa, prezes Lubelskiej Izby Aptekarskiej i właściciel apteki w Lublinie, ostro ocenia poczynania litewskiej sieci. - To promocja na krótką metę - sądzi. - Bo przecież jaki obcokrajowiec będzie się martwił o polskiego pacjenta. Nas nie stać na sprzedawanie leków za jeden grosz, musimy płacić podatki, a obcokrajowcy w Polsce nie płacą. Za chwilę nie będzie polskich leków i aptek. Dopóki są, dbamy o naszych pacjentów. Ja mam zeszyt, a w nim sto nazwisk osób, którym leki dałem na krechę. Jak będą mieli pieniądze, zapłacą.