Rano zauważyłam, że coś leży obok domu - opowiada pani Barbara, mieszkająca przy ul. Urzędowskiej w Kraśniku. - Poszłam zobaczyć, co to jest. To była ludzka czaszka, prawie bez skóry i zamarznięta.
Głowę odnalazły psy. Ogryzioną porzuciły pod domem pani Barbary. - To było bardzo nieprzyjemne doświadczenie. Na razie nic nie mówiłam mojemu dziecku.
Policja rozważa różne wersje zdarzenia. Także zabójstwo. Nie wyklucza jednak nieszczęśliwego wypadku. Około 500 metrów od miejsca, gdzie znaleziono głowę, znajdują się tory kolejowe. - Braliśmy pod uwagę samobójstwo lub nieszczęśliwy wypadek - mówi nadkom. Janusz Wójtowicz z zespołu prasowego KWP w Lublinie. - Pies tropiący nie podjął jednak śladu w pobliżu torów.
Linia kolejowa prowadzi do Fabryki Łożysk Tocznych. Ostatni pociąg przejeżdżał tamtędy w piątek. Niewykluczone, że właśnie tego dnia mogło dojść do wypadku. Kim jest ofiara?
- Mieliśmy kłopoty z ustaleniem jej personaliów - mówi J. Wójtowicz. - Psy, które znalazły czaszkę, pastwiły się nad nią, zacierając ślady. Wiemy jednak, że to mężczyzna. Trudno ustalić w jakim wieku. Musimy poczekać na wyniki badań.
Inna z policyjnych wersji zakłada, że ofiara została potrącona przez pług śnieżny. Na to wskazywałyby obrażenia. Funkcjonariusze przeszukiwali wczoraj przydrożne rowy wzdłuż ul. Urzędowskiej. - Sądziliśmy, że być może odnajdziemy resztę ciała - twierdzi nadkom. Wójtowicz. - To ułatwiłoby identyfikację.
Poszukiwania trwały wczoraj do wieczora. Z Lublina przyjechał owczarek niemiecki "Najem”. To pies specjalnie szkolony do poszukiwania zwłok. Niestety, nie udało mu się znaleźć żadnego śladu, mogącego pomóc w rozwikłaniu tej makabrycznej zagadki. - Czaszka została zabezpieczona do dalszych badań. Gdy tylko patolog ustali wiek, płeć i możliwy czas zgonu osobny, do której należała, wtedy skonfrontujemy te informacje z listą osób zaginionych - dodaje Janusz Wójtowicz.