Martynka Kruk znów się bawi i uśmiecha. Niemieccy lekarze są zadowoleni z pierwszych efektów terapii. W Polsce nikt jej nie dawał szans na skuteczne leczenie.
- Dziewczynka ma się coraz lepiej, jej choroba jest pod naszą kontrolą - potwierdza profesor Andres Kulozik, ordynator Oddziału Dziecięcego, Hematologii i Immunologii na uniwersytecie w Heidelbergu.
Martynka od prawie trzech tygodni przebywa w niemieckiej klinice. W Polsce szans na leczenie już nie było. W sierpniu - kilka dni przed jej 6 urodzinami - zdiagnozowano u niej chłoniaka nieziarnicznego. To rodzaj nowotworu. Dziewczynka trafiła do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Dostała 6 bloków tzw. chemii. Niestety, stan jej zdrowia znacznie się pogorszył. - Lekarze powiedzieli, że wyczerpali możliwości leczenia. W styczniu wypisali małą do domu, żebyśmy mogli wykorzystać ostatnie wspólne chwile, które nam zostały - rozpaczała Jolanta Kruk, mama dziewczynki.
Lubelscy lekarze zapewnili, że leczyli Martynkę według międzynarodowych standardów, jednak chłoniak okazał się odporny na chemioterapię.
Państwo Krukowie nie poddali się. Przy pomocy przyjaciół znaleźli klinikę w Heidelbergu, która zdecydowała się podjąć leczenia ich córki za 150 tys. euro. Martynka mogła pojechać tam już po wpłaceniu pierwszej raty - 35 tys. euro.
- Po pierwszym bloku chemii lekarze spodziewali się dobrego efektu, ale jak sami mówią, nie aż tak dobrego. Tym bardziej że Martynka przyjechała do Niemiec w krytycznym stanie. Prawdopodobnie niedługo zostanie wypisana z kliniki na kilka dni - mówi Jacek.
- Bogu niech będą dzięki za to, że udało im się wyjechać do kliniki i że dziecko wraca do zdrowia - dodaje Agata Selwa z Końskowoli.