Jest cicho i spokojnie, a będzie... jak na wojnie – tak mieszkańcy argumentują swoje "nie” miejskiej inwestycji. Budowa ruszyła, ale po protestach budowlańcy przerwali prace.
Kiedy jednak robotnicy weszli na plac budowy, rozpętała się burza. Mieszkańcy zaprotestowali.
– Zebraliśmy kilkadziesiąt podpisów – mówi Krzysztof Posyniak, jeden z oponentów budowy, któremu nie podoba się m.in. to, że garaże będą blisko mieszkań. – Do tego roboty były prowadzone nienależycie. Żadnego zabezpieczenia, infrastruktury ani tablicy informacyjnej.
Padają też inne argumenty. – Jestem schorowaną emerytką i rzadko wychodzę z domu. Z okna mam widok na lasek. A oni chcą teraz wyciąć drzewa i postawić paskudne garaże – bulwersuje się starsza kobieta.
Lokatorzy z Modrzewiowej ślą pisma protestacyjne, gdzie tylko się da. Zaalarmowali już panią burmistrz, wojewódzkiego konserwatora zabytków i gminę żydowską. – Ale nikt nam nie chce pomóc – rozkładają ręce.
Burmistrz Poniatowej odpowiada, że chętnie spotka się z mieszkańcami. – Wystarczy, że jedna osoba do mnie przyjdzie i o to poprosi. Dotychczas nikt tego nie zrobił – twierdzi Lilla Stefanek.
Dziwi się też protestom. – Ludzie tyle lat czekali na te garaże. Zapotrzebowanie jest wielkie, bo samochodów ciągle przybywa. Co do drzew, to staramy się ich wyciąć jak najmniej – dodaje burmistrz.
Tymczasem, mieszkańcy dopięli swego. Budowę wstrzymano, bo robotnicy zaczęli ją zbyt blisko jednego z garaży, który stoi tam od dawna. Żeby wznowić prace, potrzebny jest nowy projekt i pozwolenie na budowę.
Według burmistrz Stefanek, na Modrzewiowej mamy do czynienia z konfliktem między mieszkańcami. – Jedni mają garaże, drudzy nie. Taka polska zawiść – uważa.
Protestujący ripostują. – To nie tak. Modrzewiowa to jedna z piękniejszych ulic w mieście, otoczona zielenią. Jak nam tu postawią garaże, skończy się cisza i spokój. Zwiększy się chuligaństwo – przewiduje Posyniak.