Butelki PET, puszki po konserwach, słoiki z resztkami jedzenia - taki krajobraz można zobaczyć wokół drogi do rozlewni wody „Cisowianka”.
– Proszę popatrzeć. To pas przydrożny graniczący z moją posesją. Wszędzie walają się śmieci. Są nawet na polu, które uprawiam. Zbieram je i usuwam, oczywiście na swój koszt. Codziennie mam zagwarantowane nowe. Tak, żeby mi się nie nudziło. A tam, na plantacji malin, kierowcy często załatwiają swoje potrzeby. Nikt tego nie sprząta, a to chyba powinien być problem wytwórni, a nie nasz – skarży się Jacek Michalewski, mieszkający w sąsiedztwie wytwórni.
Mieszkańcy skarżą się także na hałas. Gdzie się ruszymy – tam tir – mówią z ironią. Ciężarówki zastawiają przejazd, śmiecą. Nie sposób wyjechać na drogę. Do tego hałas z agregatów. Kiedy wiatr wieje od strony zakładu, nie można wytrzymać w domu – mówią zastrzegając anonimowość mieszkańcy. Dla wielu z nich praca w wytwórni wody jest głównym źródłem utrzymania. – Prosiliśmy władze zakładu setki razy.
– Zgłaszaliśmy problem do kolejnych burmistrzów Nałęczowa. Nasze prośby odbijają się jak od ściany – dodaje Michalewski.
• Czemu jest tu tak brudno?
– Bo kierowcy są, jacy są – odpowiada Krzysztof Błoński, dyrektor przedsiębiorstwa Nałęczów-Zdrój, producenta Cisowianki. Władze wytwórni dostrzegają problem. – Śmieci przy wjeździe do wytwórni to rzeczywiście problem.
Chcielibyśmy uporządkować ten teren. Postawić pojemniki i kontenery na śmieci. To droga gminna, liczymy więc na aktywną współpracę lokalnych władz. Chcemy zobowiązać burmistrza, żeby gmina Nałęczów odbierała od nas te nieczystości – mówi Błoński i dodaje: Zgadzamy się, że może to być uciążliwe, ale jednocześnie funkcjonowanie firmy jest z pożytkiem dla mieszkańców, bo dzięki niej mają pracę.
A śmietniki postawimy. Kiedy? Myślę, że w maju kierowcy będą mogli z nich korzystać – obiecuje dyrektor Błoński.
Do sprawy wrócimy.