Kilkadziesiąt gmin z naszego regionu mogłoby zarabiać ogromne pieniądze na elektrowniach wiatrowych.
- Budowa elektrowni wiatrowych w naszym regionie jest możliwa. Trzeba tylko znaleźć dobre lokalizacje - wyjaśnia prof. Wojciech Jarzyna z Politechniki Lubelskiej, jeden z największych w Polsce specjalistów w tej branży.
W naszym regionie takie miejsca występują. Są wskazane na tzw. mapie wietrzności opracowanej przez meteorologów. - Nawet do mnie przychodzą co jakiś czas inwestorzy z Polski czy z zagranicy - dodaje prof. Jarzyna. - Ale rezygnują, bo nikt na Lubelszczyźnie nie przeprowadził bardziej dokładnych badań wiatru. Brak również doświadczenia w zakresie pozyskiwania dofinansowania dla energetyki odnawialnej. Bez tego ewentualni inwestorzy nie zaryzykują.
W ten sposób przechodzą nam koło nosa miliony zł. Dzięki elektrowniom wiatrowym gmina Darłowo stała się jedną z najbogatszych w Polsce. - Stoi już u nas 20 elektrowni, 40 kolejnych ruszy w 2008 r. - wyjaśnia Franciszek Kupracz, wójt Darłowa. - Tylko z tytułu płaconych przez ich właścicieli podatków do naszego budżetu będą rocznie wpływały 2 mln zł.
Prąd z Darłowa trafia m.in. na Lubelszczyznę. A moglibyśmy go produkować sami. - Pewnie, że jesteśmy zainteresowani - podkreśla Marek Czub, wójt Stoczka Łukowskiego, miejscowości, która znalazła się wśród najlepszych lokalizacji na opracowanej przez meteorologów mapie. Podobnie jak Urzędów. - Tyle tylko że nic o tym nie wiemy - mówi Wiesława Ciupac, sekretarz tamtejszego Urzędu Gminy, który o tzw. mapie wietrzności dowiedział się od nas.
Mapa powstała na zlecenie wojewódzkiego Biura Planowania Przestrzennego w ramach projektu: "Odnawialne Źródła Energii na Lubelszczyźnie”. Pieniądze (235 tys. zł) dał Urząd Marszałkowski. - W ramach programu odbyliśmy trzy wyjazdy studyjne - wylicza Henryk Szych, dyrektor biura. Jednak na temat elektrowni wiatrowych biuro nie zorganizowało żadnego szkolenia. - Nie ma sensu robić drogich badań wiatru dla obszaru, na którym nigdy nie będzie inwestycji.
• Podobno chętni inwestorzy są. Tyle że bez tych dodatkowych badań nie wyłożą pieniędzy na budowę elektrowni.
- U mnie nie było żadnego - ucina Szych. Ale dodaje, że obszary zaznaczone przez meteorologów na mapie znajdą się jednak w zaktualizowanym planie zagospodarowania przestrzennego naszego województwa. - Poza tym, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy po zakończeniu projektu o odnawialnych źródłach energii, bardziej szczegółowo zajęli się jego poszczególnymi częściami. Same gminy też powinny się zainteresować zrobieniem u siebie pomiarów wiatru.