Polacy szczepią się przeciw grypie niechętnie. Zaledwie 8-10 proc. poddaje się profilaktyce.
- Finanse odgrywają dużą rolę. U nas szczepionka nie jest refundowana przez państwo - komentuje dr Janusz Słodziński, epidemiolog z lubelskiego sanepidu. - Poza tym, świadomość profilaktyki nie jest tak powszechna, jak na Zachodzie. Choć i tak jest dużo lepiej niż kiedyś. Jeszcze osiem lat temu szczepiło się na Lubelszczyźnie tysiąc osób, teraz 80 tys. rocznie.
Czemu nie korzystamy z profilaktyki? Niektórzy twierdzą, że skoro przez kilka lat nie zachorowali, to mogą się nie szczepić lub zaszczepią się, gdy zostanie ogłoszona epidemia. Inni sądzą, że szczepionka wywołała u nich grypę. - To nieprawda. Szczepionki zawierają fragmenty zabitego wirusa grypy. Nie jest on zdolny do mnożenia się w organizmie i wywoływania choroby - dementuje prof. Lidia Brydak, kierownik Krajowego Ośrodka ds. Grypy.
Inni sądzą, że szczepionka daje całkowitą odporność na wszystkie choroby i są później zawiedzeni, gdy łapią zwykłe przeziębienie. Tymczasem szczepionka daje odporność tylko przeciw grypie, a nie przeciw wszystkim infekcjom.
Lech Kijewski, lekarz rodzinny z Lublina, sam się szczepi i namawia do tego swoich pacjentów. - Ale z nimi to jest na odwrót. Gdy 2 lata temu mówiło się o ptasiej grypie rzucili się do szczepień tak, że szczepionek zabrakło. Gdy jest ich pod dostatkiem, zwlekają - mówi. - Poza tym, jakoś żal Polakowi wydać 30 złotych na szczepienie, ale na antybiotyki i inne leki to już nie żal.
(step)